Info

avatar Hej!
Witam na moim blogu rowerowym :) Zostawilem z tyłu w
sumie: 53796.12 km
offroad: 2520.45 km
średnia: 23.21 km/h i jeszcze jestem za cienki aby smigac szybciej ;)
Pozdrawiam mxdanish
Wiecej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Odwiedzone regiony

Statystyki

Pogoda w Rumi

Ostatnie zdjęcia

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
210.05 km 07:20 h
Prędkość śr.: 28.64 km/h
Prędk. max.: 55.00 km/h
W górę: 1122 m
CAD avg: 76 HR avg:127
Temp.:13.0 °C Kal.: 5875 kcal

200 km po 10 gmin do kolekcji

Czwartek, 19 marca 2015 · dodano: 19.03.2015 | Komentarze 0

Pierwotny plan był na 300 ale wyszło, że musiałem skrócić do 200 km. W takim wypadku zmieniłem kierunek i pojechałem po 10 brakujących gmin.
Pobudka o 5:10, patrzę przez okno: powoli świta, wiatru brak i szron na samochodach... cholera, niedobrze, jak się ubiorę za ciepło to w dzień będę zdychał a z kolei rozbierać się w trakcie bez sensu. Zaryzykowałem i ubrałem się tak na 5-10 st.C, bo nie chciałem się za bardzo pakować w plecak.
W drodze na pociąg zmarzłem jak cholera ale na szczęście to tylko 5 km i poszło szybko. Na dworcu kasy zamknięte a do pociągu 15 minut. Odczekałem swoje na peronie i jak tylko podstawili wagony wbiłem się na dobrą miejscówkę. W pociągu było tak nagrzane, że momentalnie mnie zmuliło na spanie. Nie poddałem się jednak bo trzeba było zjeść śniadanie, żeby mieć siły na zaplanowane dwie stówki.
Wcinałem kanapki, popijałem herbatką a za oknami umykały równiny żuławskie. Co kilkaset metrów pasały się w spokoju stada saren. Piękny widok, szkoda że nie miałem lustrzanki.
A rower spokojnie dyndał na wieszaku i czekał na swoją kolej :)


Pociąg dojechał na miejsce, wysiadłem z cieplutkiego wagonu a na zewnątrz nadal zimno, ale cóż trzeba jechać bo czas ucieka.
Pierwsze 20 km to była porażka... minęła prawie godzina zanim się wybudziłem z zamulenia, na domiar tego pierwsze 20 km było ciągle pod górkę. Średnia nie powaliła mnie na kolana...
Dopiero po godzinie otępienie nóg odpuściło i zacząłem jechać - 30-32 na budziku i wio do przodu. Kilka zygzaków żeby wstąpić w brakujące gminy i w końcu dotarłem do Pelplina, gdzie odbiłem na Tczew. Zrobiłem błąd i postanowiłem jechać podrzędną drogą równoległą do krajowej 91-nki. Kurna chata 14 km po strasznych dziurach, obawiałem się, że moje koła się poddadzą ale dały radę yeah :)
Na 91-nce już spokój. Szerokie poobocze, równa droga i tak momentalnie znalazłem się w Tczewie. Tu zonk. remonty pełną parą i 4 wahadłówki po drodze, straciłem sporo czasu zanim się wydostałem z miasta. Do Pszczółek już znowu spokój i tam też odbiłem na Cedry. Pierwszy postój na rozprostowanie kości - 80 km za mną, nie jest źle.

Zaczęły się równiny - 50km bez wzniesień. Mimo, iż wiatru niby miało nie być ale na tych przestrzeniach potrafiło dmuchnąć. Kręciło przy tym niemiłosiernie, z każdej strony :)
W Cedrach źle skręciłem i zamiast pojechać bezpośrednio w stronę 7-mki i ją po prostu przeciąć, odbiłem w prawo i dotarłem do Wisły, przez co musiałem turlać się po dziurawej drodze ale za to bez aut no i przez to wyszło 5km więcej. W Kiezmarku musiałem wbić się na 7-mkę na 3 km ale nie było źle, przemknąłem poboczem jak strzała i skierowałem się na Świbno.
Na półmetku krótka pauza na uzupełnienie płynów i szybką fotką (w ogóle jakoś nie miałem ochoty pstrykać :/ dziwne) na moście zwodzonym nad Martwą Wisłą.

Do Świbna, Sobieszewa i dalej Przejazdowa nudy. Prosta droga trochę lasem, ruch zerowy, tylko kręcenie i nic więcej, 30-32 non stop.
Z Przejazdowa obrałem kierunek na Pruszcz i powoli godziłem się z myślą, że od Pruszcza zaczną się podjazdy. Noga już odczuwała zmęczenie a do domu jeszcze 80km po górkach.
Do góry i z górki, do góry i z górki. Napoje się skończyły (2x750ml starczyło na 135km chyba jestem nawodniony skoro tak mało potrzebowałem :P ) więc musiałem zatrzymać się na zakupy a przy okazji wciągnąłem kanapkę, marsa i popiłem puszką Coli, hmmmmm sam miód :)
Do Kolbud jakoś bez wielkiego zmęczenia się obyło ale w Kolbudach podjazd pod Ziaję... ło maaatkooo umarłem, 1.5 km ze średnim nachyleniem 5%, zmasakrowałem się. A potem już jakoś poszło. Żukowo, Chwaszczyno (trochę ruchu na 20-ce i nawet pewien szalony driver namiętnie gadając przez kom. postanowił z pola wyjechać mi ciężarówką pod koła na pełnej prędkości - nawet nie zerknął czy nic nie jedzie, poszła soczysta wiązanka, więc miałem okazję wyżyć się werbalnie :) ), Bojano, Koleczkowo, nudy nudy.
Z nudów zacząłem odliczać kilometry do domu a właściwie do zjazdu z Łężyc do Rumi :) 5km zjazdu z prędkością 45-55 :) super zakończenie.

W domku, spaghetti, cola a wieczorem czeka mnie zimny browarek :)

Wnioski z trasy:
- zdrowie jest
- noga w miarę podaje
- rower wytrzymał ale coś zaczęło stukać na wybojach jakby złapał luzy na sterach (ale nie wyczuwam)
- dupa wytrzymała 100km a potem była gehenna, chyba trzeba się rozejrzeć za nowym siodłem
- wpadło 10 gmin - cel wyprawy osiągnięty :D



Kategoria Gminy, 3. 100-?


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa edzia
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]