Info

avatar Hej!
Witam na moim blogu rowerowym :) Zostawilem z tyłu w
sumie: 53796.12 km
offroad: 2520.45 km
średnia: 23.21 km/h i jeszcze jestem za cienki aby smigac szybciej ;)
Pozdrawiam mxdanish
Wiecej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Odwiedzone regiony

Statystyki

Pogoda w Rumi

Ostatnie zdjęcia

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2015

Dystans całkowity:1738.87 km (w terenie 107.00 km; 6.15%)
Czas w ruchu:77:43
Średnia prędkość:22.37 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Suma podjazdów:9985 m
Maks. tętno maksymalne:81 (41 %)
Maks. tętno średnie:111 (56 %)
Suma kalorii:70732 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:91.52 km i 4h 05m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
25.14 km 01:01 h
Prędkość śr.: 24.73 km/h
Prędk. max.: 39.00 km/h
W górę: 199 m
CAD avg: 77 HR avg:
Temp.:20.0 °C Kal.: 639 kcal

Praca

Poniedziałek, 31 sierpnia 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 0


Kategoria 1. 0-50, Ok. Rumii

Dane wyjazdu:
21.01 km 00:45 h
Prędkość śr.: 28.01 km/h
Prędk. max.: 37.00 km/h
W górę: 157 m
CAD avg: 81 HR avg:
Temp.:20.0 °C Kal.: 539 kcal

Praca

Środa, 26 sierpnia 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 0


Kategoria 1. 0-50, Ok. Rumii

Dane wyjazdu:
24.93 km 00:59 h
Prędkość śr.: 25.35 km/h
Prędk. max.: 41.00 km/h
W górę: 145 m
CAD avg: 78 HR avg:
Temp.:20.0 °C Kal.: 590 kcal

Praca

Wtorek, 25 sierpnia 2015 · dodano: 25.08.2015 | Komentarze 0


Kategoria 1. 0-50, Ok. Rumii

Dane wyjazdu:
22.22 km 00:48 h
Prędkość śr.: 27.77 km/h
Prędk. max.: 54.00 km/h
W górę: 132 m
CAD avg: HR avg:
Temp.:23.0 °C Kal.: 1135 kcal

Praca

Poniedziałek, 24 sierpnia 2015 · dodano: 25.08.2015 | Komentarze 0


Kategoria 1. 0-50, Ok. Rumii

Dane wyjazdu:
24.86 km 00:57 h
Prędkość śr.: 26.17 km/h
Prędk. max.: 48.00 km/h
W górę: 234 m
CAD avg: HR avg:
Temp.:24.0 °C Kal.: 608 kcal

Praca

Piątek, 21 sierpnia 2015 · dodano: 22.08.2015 | Komentarze 0


Kategoria 1. 0-50, Ok. Rumii

Dane wyjazdu:
23.81 km 00:52 h
Prędkość śr.: 27.47 km/h
Prędk. max.: 41.00 km/h
W górę: 221 m
CAD avg: HR avg:
Temp.:24.0 °C Kal.: 612 kcal

Praca

Czwartek, 20 sierpnia 2015 · dodano: 22.08.2015 | Komentarze 0


Kategoria 1. 0-50, Ok. Rumii

Dane wyjazdu:
24.01 km 00:56 h
Prędkość śr.: 25.73 km/h
Prędk. max.: 45.00 km/h
W górę: 198 m
CAD avg: HR avg:
Temp.:24.0 °C Kal.: 602 kcal

Praca

Środa, 19 sierpnia 2015 · dodano: 22.08.2015 | Komentarze 0


Kategoria 1. 0-50, Ok. Rumii

Dane wyjazdu:
21.89 km 00:51 h
Prędkość śr.: 25.75 km/h
Prędk. max.: 46.00 km/h
W górę: 190 m
CAD avg: HR avg:
Temp.:24.0 °C Kal.: 571 kcal

Praca

Wtorek, 18 sierpnia 2015 · dodano: 22.08.2015 | Komentarze 0


Kategoria 1. 0-50, Ok. Rumii

Dane wyjazdu:
340.70 km 16:17 h
Prędkość śr.: 20.92 km/h
Prędk. max.: 51.00 km/h
W górę: 1343 m
CAD avg: HR avg:
Temp.:28.0 °C Kal.:13746 kcal
Rower: Radon

Tour de Zachodniopomorskie Dzień 4 i pół :)

Sobota, 15 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 2

Poranek idealny na rower - mały wiatr, pełne zachmurzenie, temperatura około 18-20 stopni. Rewelacja. Pakowanie poszło sprawnie więc znowu około 7:30 byłem gotowy do drogi.
Na dzień dzisiejszy postanowiłem zaeksperymentować, dzień wcześniej wieczorem ustawiłem mostek na plus aby podnieść swoją postawę na rowerze, na noc wysmarowałem zadek oraz stopy sudokremem oraz rano wziąłem ketonal.
Niestety miałem tylko 2 bidony picia więc musiałem szybko znaleźć jakiś sklep. Była to sobota i to święto więc marne szanse abym coś znalazł na wioskach. Fart dopisał mi zaraz na początku kiedy to spotkałem miła panią podlewającą kwiaty w ogrodzie. Poproszona, szybko nalała mi butelkę zimnej wody, zamieniłem 2-3 zdania i podziękowawszy pojechałem dalej dużo spokojniejszy z zapasem picia :)
Nie wiem czy to eksperyment z mostkiem, czy to maść na noc, czy też ketonal ale 50 km do Szczecina przeleciałem bezboleśnie. Było na tyle dobrze, że bez postoju przejechałem też z rozpędu Szczecin i dopiero za granicami miasta znalazłem Orlena gdzie zjadłem hot doga na śniadanie ;)
Dodam tylko, że Szczecin od strony Polic okropny... Jakbym jeździł po Gdańskiej Oruni. Masakra.


Na kolejnym odcinku drogi nie ma co opowiadać, wiatr boczny nie przeszkadzający pozwalał na spokojną miarową jazdę do Goleniowa, gdzie zmieniłem kierunek na bardziej północno-zachodni. Przebijałem się pośród lasów i pól, droga którą wybrałem była tzw. drogą alternatywną nad morze, więc możecie sobie wyobrazić jaki był ruch samochodowy w sobotnie przedpołudnie. Mimo wszystko jechało mi się rewelacyjnie, na tyle rewelacyjnie, że tuż przed Wolinem w głowie mojej pojawiła się myśl, czy aby nie spróbować skrócenia wyprawy poprzez zrezygnowanie z dnia piątego i przejechania ostatniego etapu ciągiem w nocy z soboty na niedzielę.
Na kolejnym postoju, przejrzałem mapę i po wycięciu kilku odbić w bok z wojewódzkiej drogi (dalej już nad samym morzem) mogę zaoszczędzić parę kilometrów i dotrzeć do samochodu nad ranem.
No ale nadal to tylko jakaś myśl, która powoli kiełkowała w główce.


W Wolinie byłem zmuszony jechać krajową 3-ką, szerokie pobocze pomogło i dzięki temu jechało się nieźle. Za Międzyzdrojami w kierunku Świnoujścia, ruch się podwoił, więc zdecydowałem, że zaraz za granicą gminy Świnoujście, zawrócę w kierunku Międzyzdrojów aby dalej jechać już zgodnie z planem.


W Międzyzdrojach rój ludzi, szybki postój na stacji i trzeba było śmigać dalej, zwłaszcza że jeśli będę jechał nockę to trochę drogi jeszcze przede mną, a nie zauważyłem aby stopy mniej bolały.
Tuż za miastem podjazd w Wolińskim Parku Narodowym, niby niewielki ale odczuwalny. Na nim tez dogoniłem parę sakwiarzy którzy wybrali się na trasę wzdłuż wybrzeża i docelowo lecą na Hel. Szybko jednak rozstaliśmy się, bo dziewczyna najwyraźniej miała dość i gość musiał w końcu na nią poczekać.

Na stacji w Międzyzdrojach dokonałem cudownego odkrycia, wręcz banalnego sposobu na upały. Kupiłem lód w kostkach i zanim do bidonów nalałem wody zasypałem je kostkami do pełna. W ten sposób miałem zimne picie na jakąś godzinę, a niewykorzystany lód owinąłem w trzy siatki i do sakwy. Okazało się, że po godzinie jest w niezłej kondycji i mogłem go wykorzystać do kolejnej porcji picia. Takie tez zakupy były standardem od tej pory :) a ja delektowałem się zimnymi napojami oraz używałem zimnego bidonu do okładów na kark :)


Wzdłuż wybrzeża monotonnie, podobne klimaty w mijanych miejscowościach, zawalone parkingi, potężny ruch na ulicach, fatalne DDR-y, ot cały relaks rowerowy nad morzem ;)
Jakoś dotarłem do Rewala, gdzie postanowiłem nie zjeżdżać z drogi i jechać dalej 102-ką do Trzebiatowa. Powoli też robiło się późno, ruch się zmniejszał (co było plusem), rosła ilość owadów (co było minusem), dlatego też w Trzebiatowie ubrałem się na długo rękaw a rower uzbroiłem w lampkę przednią. Moje chęci malały okrutnie. Prognozy mówiły o burzach od 23:00 więc chciałem zrobić wszystko aby dotrzeć do Kołobrzegu przed nimi. Udało się w ostatniej chwili. Gdy dotarłem na stację zaczęło padać i grzmieć. Kurde słabo to wyglądało, perspektywa noclegu na Orlenie nie była interesująca ale z dwojga złego lepiej tak niż na przystanku gdzieś w polu.


Deszcz się uspokoił po pół godzinie a po burzy nie było śladu więc postanowiłem ubrać ortalion i spróbować dojechać do następnej stacji w Będzinie. Krajowa 11-tka nudna, po ciemku, w kałużach, auta świeciły po oczach (część ma w dupie rowery i nawet nie wyłącza świateł drogowych - buraki na wakacjach) ale z wielkim bólem, w końcu dotarłem na zaplanowany postój.
Padałem na ryj. Dawno się tak źle nie czułem w kwestii zmęczenia i spania. Wypiłem gorącą herbatkę i już miałem jechać dalej gdy przyszła kolejna fala deszczu. No cóż... trzeba odczekać. Położyłem się na ziemi i chyba przekimałem kilka minut (a przynajmniej tak mi się zdawało). Trochę lepiej mi się zrobiło, wypiłem kawkę a zegarek pokazał okrutną prawdę - zabawiłem na stacji prawie godzinę... łoooo ostro.


Byłem już tak zdesperowany, że gdyby mi ktoś zaoferował transport to bym skorzystał. Nikt się taki nie pojawił więc trzeba było jechać dalej. Następna miejscowość na liście – Mielno, jakże odmienne od poprzednich miast nadmorskich. Mimo 3:00 nad ranem setki młodych ludzi na ulicach, wszechobecny seks, alkohol, niemalże nagie dupska krążące po ulicach przypomniały mi o wspaniałych studenckich latach :P


Dalej nie będę się rozpisywał. Do auta zostało 60 km, całość w trybie wegetacji odliczając kilometry do mety.
Na metę dojechałem o 6 rano, zdrzemnąłem się 30 minut w samochodzie i od razu było lepiej po czym pojechałem do domku z niespodziewaną wcześniejszą wizytą ku uciesze rodziny :)


Podsumowanie całości:


- w sumie 950km, nie wiem ile po drogach nie asfaltowych ale policzę to później. obstawiam że około 120-150km.
- namiot - zdecydowanie lepiej zdaje egzamin niż kwatery, ponieważ w razie jakiejś sytuacji można się rozbić w niemalże dowolnym miejscu.
- stwierdzam z przykrością, że 200 km z sakwami po drogach nie asfaltowych to zbyt dużo. W momencie kiedy jechałem asfaltami to dystans był ok ale na takie wycieczki jak ta muszę planować dniówki na około 150 km.
- fizycznie bez problemu, zdrowie jest więc można śmigać.
- z tyłkiem problemów praktycznie nie ma. Inwestycja w Brooksa przyniosła efekt co najmniej zadowalający.
- jest niewielki problem z dłońmi ale myślę że jak dostosuję lemondkę da się z tym żyć.
- problemem jest natomiast dyskomfort w stopach. Pójdę do lekarza może jest to wyleczenia, inaczej będzie ciężko na BBT2016 :/
- muszę również zacząć pisać jakieś notatki pod koniec dnia bo po całej wyprawce dużo mi umyka z głowy i podejrzewam, że w mojej relacji będą znaczące braki ;)


Zaliczone gminy - niezłe żniwa - 56 sztuk :) (54 w Zachodniopomorskim i 2 w Lubuskim)


Bobolice, Borne Sulinowo, Czaplinek, Malechowo, Polanów, Postomino, Sławno - teren miejski, Sławno - obszar wiejski, Szczecinek - teren miejski, Szczecinek - obszar wiejski, Wałcz - teren miejski, Wałcz - obszar wiejski, Wierzchowo, Dobiegniew, Strzelce Krajeńskie, Barlinek, Bierzwnik, Człopa, Dębno, Drawno, Krzęcin, Myślibórz, Nowogródek Pomorski, Pełczyce, Tuczno, Boleszkowice, Cedynia, Chojna, Dobra (Szczecińska), Goleniów, Gryfino, Kołbaskowo, Mieszkowice, Moryń, Nowe Warpno, Police, Przybiernów, Stepnica, Szczecin, Widuchowa, Będzino, Darłowo - teren miejski, Darłowo - obszar wiejski, Dziwnów, Kamień Pomorski, Karnice, Kołobrzeg - teren miejski, Kołobrzeg - obszar wiejski, Mielno, Międzyzdroje, Rewal, Sianów, Siemyśl, Świnoujście, Trzebiatów, Ustronie Morskie, Wolin


Mapka całej trasy skumulowana




Dane wyjazdu:
208.00 km 09:47 h
Prędkość śr.: 21.26 km/h
Prędk. max.: 50.00 km/h
W górę: 1125 m
CAD avg: HR avg:
Temp.:29.0 °C Kal.: 8639 kcal
Rower: Radon

Tour de Zachodniopomorskie Dzień 3

Piątek, 14 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 0

Noc minęła raczej słabo, młodzi ludzie przy ogniskach odpalali petardy, a dwie parki zbłądzonych duszyczek postanowiły w okolicach mojego namiotu głośno się zabawić. Plus był taki, że był to młodzieńczy seks więc - głośny i krótki :D:D po 3-4 minutach spałem dalej w ciszy i spokoju :D
Obudziłem się o 6 lecz szybko okazało się, że godzina czasu to zbyt mało na ogarnięcie się, złożenie namiotu, spakowanie do sakw, zjedzenie śniadania i wybranie się w drogę, tak więc wyruszyłem tuż przed 7:30 żegnając się z poranną spokojną taflą jeziora :)



Od rana wieje i to wieje dość mocno i na dodatek w kierunku zapowiadającym całodzienną walkę z wmordewindem. Na początku jadąc krajową 31-ką zatoczyłem niewielką pętelkę zahaczając o dodatkową gminę po czym wróciłem na zaplanowaną drogę. Po wczorajszych doznaniach na leśnych duktach zdecydowałem, że będę od tej pory w miarę możliwości unikał słabych nawierzchni a wybierał raczej mocno utwardzone, nawet kosztem paru dodatkowych kilometrów.



Po 2h jazdy pojawił się mały problem - okazało się, że firma, która miała dostarczyć mi w międzyczasie kilka produktów nawaliła i musiałem telefonicznie tłumaczyć się moim klientom dlaczego nie dostaną zdjęć na czas :/ Pochłonęło to mnóstwo czasu i masę moich nerwów ale sprawę załatwiłem i udałem się w dalszą drogę.


Po około 30 minutach jazdy dotarłem do strefy granicznej o tej chwili jechałem już wzdłuż granicy, oglądając względnie płaskie krajobrazy nadodrzańskie. Całkiem przyjemne asfalty, lasy i gdyby nie silny wiatr w twarz oraz wysoka temperatura, nie miałbym na co narzekać :)


Na chwilę zatrzymałem się w Siekierkach przy muzeum, szybka fotka przy czołgu i pojechałem dalej. Coraz bliżej Szczecina ;)



Od przejścia granicznego w okolicach Osinowa Dolnego zjechałem na przygraniczną drogę strażników, która biegła wzdłuż wału przeciwpowodziowego przy Odrze. Droga ułożona z płyt więc tempo spadło ale dzięki temu, że napotkałem zerowy ruch, mogłem dać stopom odpocząć. Ból dokuczał niemalże od rana więc posłuchałem się kolegi, który na pierścieniu polecił mi czasem zdjąć buty i pokręcić trzymając stopy po prostu na wierzchu. Muszę przyznać że ulga wielka i mimo, że chwilowa, dała ogromną przyjemność.



W Bielinku zabrakło mi napojów :( zatrzymałem się na chwilę aby dolać resztki zapasów do bidonu i poszedłem popatrzeć na Odrę. WOW WOW WOW co tam się działo!!! Bolenie atakowały co kilka sekund, raz nawet chyba widziałem atak suma. Kurde tam jest masa ryb!! Jako zapalony wędkarz dostałem ślinotoku i żałowałem, że nie mam ze sobą wędki. Zobaczył to miejscowy wędkarz i chyba moja mina mówiła wszystko bo zaczęliśmy całkiem długą rozmowę o rybkach... heh gdzie te mazurskie ryby z dawnych lat...
Może się kiedyś tam wybiorę z wędką, spinningowanie nad Odrą to będzie moje kolejne małe marzenie :)



Ten sam Pan podpowiedział również, że pierwszy sklep jest kilka km przede mną, jednak gdy dotarłem na miejsce, pani zamknąwszy mi drzwi przed nosem i powiedziała, że wody mi nie sprzeda, bo nie... bo kasę ma wyłączoną i nic nie może zrobić. Dodam że była 13:00 w piątek :/ Wkurwiony zawinąłem się i pociągnąłem do Piasku - kolejnej miejscowości, gdzie kupiłem 3 butle wody na zapas. Będzie ciężej ale przynajmniej nie umrę na suchoty ;)


Tuż za Piaskiem czekał mnie przerywany podjazd około 6 km i 90 m w górę. Niby niewiele ale w najgorszym momencie wyszło ponad 10% więc nieźle, wiatr nie ustępował a słońce paliło. Full lampa jak to się mówi. Krótko mówiąc miałem dość.
Do Gryfina dokulałem się nie robiąc już zdjęć, od Gryfina do Szczecina podobnie, jedynie z małą różnicą, od Gryfina do Szczecina ciągnął się fatalny asfalt. FATALNY!!


W Szczecinie musiałem przedostać się na drugą stronę mostów.



Nie miałem czasu na oglądnie starówki, jedynie powspinałem się na miejskie górki, zdobywając kolejne szczecińskie DDR-y, mijając kolejne brukowane uliczki wydostałem się poza miasto w kierunku Kołbaskowa.
Dalej już jechałem spokojnymi drogami w kierunku północnym na Nowe Warpno gdzie miał być już koniec dzisiejszego etapu. Niemalże ciągle lasami, po nowych pounijnych asfaltach dotarłem na miejsce po 20 tuż przed zachodem słońca.
Zupełnie przez przypadek znalazłem stary dworek nad zalewem i po wypytaniu się mieszkańców odnalazłem kobietę zarządzającą terenem, po czym otrzymałem zgodę na rozbicie namiotu na obiekcie.



Piękne miejsce, równy trawnik, dostęp do wody, nic więcej nie trzeba. Szybko się rozbiłem, wykąpałem, obejrzałem filmik na you tube z telefonu i po skończeniu piwka poszedłem spać.
Noc zapowiadała się mega spokojnie i tak też było :)