Info
Hej!Witam na moim blogu rowerowym :) Zostawilem z tyłu w
sumie: 53796.12 km
offroad: 2520.45 km
średnia: 23.21 km/h i jeszcze jestem za cienki aby smigac szybciej ;)
Pozdrawiam mxdanish
Wiecej o mnie.
Odwiedzone regiony
Statystyki
Ostatnie zdjęcia
422.18 km
17:25 h
Prędkość śr.: 24.24 km/h
Prędk. max.: 49.00 km/h
W górę: 2237 m
CAD avg: 71
HR avg:111
Temp.:5.0 °C
Kal.:18210 kcal
Rower: 2Danger ex. Spec
Gminobranie w okolicach Olsztyna
Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 02.08.2015 | Komentarze 1
Zaczęło się od tego że Paweł zaplanował wyjazd po kilka gmin w okolicach Gdańska. Fajnie się złożyło, że akurat znalazłem czas, więc postanowiłem się z nim zabrać ale delikatnie zmienioną trasą. Oni (razem z Gosią i Jankiem) mieli wystartować z Ełku i kierować się na Olsztyn a ja startując z Olsztyna miałem do nich dołączyć w Sorkwitach.Pięknie wyszło, że od przyjazdu pociągu miałem jakieś 4h do spotkania więc postanowiłem zakręcić pętle wokół Olsztyna i przy okazji zebrać tamtejsze gminy do kolekcji.
Od rana w domu chaos, szybko przygotowałem dzieci na wyjazd do niani, zawiozłem je i utknąłem w korku wracając... Gdy dojechałem do domu, przebrałem się, dokończyłem pakowanie i okazało się, że z czasem do pociągu stoję 'na żyletki'. Szybko na rower i jak głupek pocisnąłem w kierunku Gdynia łamiąc po drodze sporo przepisów. Dotarłem 5 minut przed rozkładowym odjazdem ale pociąg okazał się spóźniony o 30 minut, do kas oczywiście jak to w sezonie kolejka ogromna więc od razu zrezygnowałem ze stania i udałem się do konduktora. O ile problemów z biletem nie było, to z miejscem jak to zwykle bywa, takowe się pojawiły. W końcu wylądowałem z rowerem w przedsionku zajmując zaszczytne miejsce przy kiblu.
Masa ludzi postanowiła spędzić weekend w Olsztynie i jechać właśnie tym pociągiem, więc ruch na drodze do kibla panował non stop, a moja trasa minęła mi na przesuwaniu roweru i przemieszczaniu się z kąta w kąt.
W końcu dotarłem do Olsztyna Zach, wysiadłem i od razu ruszyłem w trasę. Jako, że miałem opóźnienie około 20 minut, musiałem zagęszczać ruchy aby zdążyć na umówione spotkanie i nie dać czekać ekpie. Na starcie małe zakupy na shellu na wylocie z Olsztyna i jazda. Z krajowej 16-tki zjechałem szybko, zaraz za miastem i od razu trafiłem na fajną drogę, jechałem spokojnie aby się nie zamęczyć na początku a mimo wszystko Dakota całkiem szybko nabijała kilometry. Mijając kolejne wzniesienia, delektowałem się idealną pogodą na rower, pięknymi warmińskimi widokami i spokojem na drodze.
W pewnym momencie w lusterku zauważyłem czarne auto z niebieskim kogutem... hmm pomyślałem na początku, że to rządowe, ale jakoś dziwnie 'słabe' było :P Wyprzedzali mnie dwa razy zatrzymywali się przy zakrętach, w końcu podjechali do mnie zrównali się i poinformowali z uśmiechem, że za chwilę minie mnie peleton :) Okazało się, że jadę na trasie aktualnie rozgrywającego się wyścigu kolarskiego :P Dosłownie po 2 minutach stania na poboczu wyprzedził mnie peleton około 10 szosowców, pomachałem kolegom i ruszyłem dalej.
Było całkiem ciepło, a porównując z ostatnim tygodniem wręcz fantastycznie, więc napoje szybko znikały z bidonów, dlatego też jeszcze przed Sorkwitami zatrzymałem się na uzupełnienie paliwa i w końcu dotarłem na miejsce spotkania. Na liczniku 112 km, średnia prawie 28km/h.
Pod sklepem czekali już Paweł, Gosia i Janek. Dojechali kilka minut przede mną więc nasza synchronizacja udała się wzorowo :)
Zrobiliśmy 'szybkie' zakupy w sklepie, przygotowaliśmy się do drogi (usłyszałem przy okazji historię o drobnym wypadku Janka pod Mikołajkami, na szczęście rower cały a Janek skończył na odrapaniach i siniakach) i już razem ruszyliśmy krajową 16-tką.
Tempo wyraźnie spadło, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ z góry byłem nastawiony na przejazd turystyczny. Zignorowaliśmy zakaz wjazdu dla rowerów i pięknym asfaltem na 16-tce dojechaliśmy do Barczewa spędzając czas na rozmowach. W międzyczasie odwiedziliśmy BP aby kupić płyny i nie byłoby w tym nic specjalnego gdyby nie fakt iż Gosi wpadła latarka za wielki i ciężki regał z płynami do mycia szyb :) Musieliśmy większość butli wyciągnąć aby przesunąć szafę, heh pechowo wyszło ale latarka odzyskana.
Dalej za Barczewem oczywiście asfalt się wyraźnie pogorszył i te kilka km do Dobrego Miasta mierzyliśmy odporność naszych zadków na wstrząsy. W międzyczasie zrobiło się ciemniej i tym samym chłodniej, więc prawie wszyscy ubrali się cieplej i ruszyliśmy na Miłakowo. Asfalt miał być żyleta jak to mówi Paweł :) i faktycznie tak było - komfortowo, przyjemnie, tylko świerszcze i szum opon. Kolejny odcinek prowadził nas z Miłakowa do Ornety, gdzie staraliśmy się znaleźć stację paliwową aby wypić herbatkę ale bez powodzenia. Finalnie byliśmy zmuszeni dojechać aż do Elbląga.
Do Ebowa ;) dojechaliśmy jadąc po starej 7-ce - zerowy ruch i całkiem dobra nawierzchnia, na miejscu zajechaliśmy na stację (delikatnie łamiąc przepisy :P ) i postanowiliśmy zrobić dłuższy postój. Wciągnąłem dwa hotdogi (były mega smakowite), wypiłem pyszną, gorącą herbatę i zachciało mi się spać. Na szczęście nie tylko mi więc odosobniony nie byłem :) Niestety dłuższy postój sprawił, że ruszenie w dalszą drogę było znacznie trudniejsze a ochoty nasze zmalały niemalże do zera.
Po przekroczeniu rzeki w Elblągu, skończyły się pagórki i zaczęły się żuławskie równiny. Powoli zaczynało świtać, wiatru zero więc jechało się bardzo przyjemnie. Bez problemów i atrakcji dotarliśmy do Stegny gdzie odbiliśmy na Krynicę aby Paweł mógł zaliczyć brakujące gminy do kolekcji. Niechętnie tam się udałem (nie tylko ja z resztą) ponieważ akurat tamte gminy mam dawno odznaczone, ale co zrobić, plany były i zrealizować je było trzeba. Na szczęście Paweł zdecydował nie jechać o samej Krynicy ale jedynie do granicy gminy więc zaoszczędziliśmy ponad 10 km.
Po dojechaniu do gminy zrobiliśmy nawrotkę i udaliśmy się na prom. Na miejscu nie czekaliśmy długo, po 10 minutach prom podpłynął, zabrał nas i tym sposobem przeprawiliśmy się na drugą stronę Wisły. Dalej już poszło błyskawicznie, z Sobieszewa przez Przejazdowo szybko trafiliśmy na Gdańską starówkę. Zrobiliśmy fotkę pod Neptunem i ścieżkami rowerowymi tempem spacerowym udaliśmy się na Nowy Port i dalej nadmorskim DDRem do Brzeźna (szybkie fotki na molo), Sopotu (wizyta w McDonaldzie po kawkę) i do Gdyni.
Gosia ewidentnie miała dość, Jankowi się nie chciało zwiedzać, a ja myślałem już tylko o zimnym piwku :)
Wyjazd fajny i w gminy owocny - wpadło 16 nowych. Spokojne tempo i normalniejsza pogoda sprawiły, że przyjąłem dystans niemalże bezboleśnie - lekkie bóle były ale wszystko znośnie :)
Ile wypiłem nie mam pojęcia ale hektolitry :)
Mam nadzieję że nie będzie to mój ostatni taki wyjazd w tym roku :)
Zaliczone gminy: Barczewo, Biskupiec, Dywity, Dźwierzuty, Gietrzwałd, Godkowo, Miłakowo, Olsztyn, Pasłęk, Pasym, Purda, Sorkwity, Stawiguda, Szczytno - teren miejski, Szczytno - obszar wiejski, Świątki
Miejscówka w pociągu© mxdanish
Selfie na trasie© mxdanish
Piękna droga w okolicach Pasymia© mxdanish
Panorama w okolicy Bartążka© mxdanish
Na krajowej 16-tce© mxdanish
Mały remanent na BP :)© mxdanish
Selfie z Gosią w Elblągu© mxdanish
Wschód słońca nad Żuławami© mxdanish
Na promie© mxdanish