Info

avatar Hej!
Witam na moim blogu rowerowym :) Zostawilem z tyłu w
sumie: 53796.12 km
offroad: 2520.45 km
średnia: 23.21 km/h i jeszcze jestem za cienki aby smigac szybciej ;)
Pozdrawiam mxdanish
Wiecej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Odwiedzone regiony

Statystyki

Pogoda w Rumi

Ostatnie zdjęcia

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
194.60 km 09:35 h
Prędkość śr.: 20.31 km/h
Prędk. max.: 39.00 km/h
W górę: 1397 m
CAD avg: HR avg:
Temp.:25.0 °C Kal.: 8197 kcal
Rower: Radon

Tour de Zachodniopomorskie Dzień 1

Środa, 12 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 0

Przygotowań było niewiele. W sumie dostosowałem rower, zamontowałem bagażniki pod pełen zestaw sakw, opracowałem wygodny sposób przymocowania namiotu i karimaty do roweru (śpiwór zajął jedną przednią sakwę razem z pompowaną poduszką z decathlonu - nowy gadżecik kupiony na próbę).

Dwa dni wcześniej zrobiłem pełną listę rzeczy, które musiałem zabrać ze sobą, a w przeddzień spakowałem wszystko do sakw i zniosłem do auta. W tym całym zamieszaniu (wyjazd był nie do końca zaplanowany na akurat ten termin, a wszystko wyszło przypadkiem) nawet nie sprawdziłem prognozy pogody, a gdybym wiedział, że słońce tak konkretnie przywali, chyba bym się na wyjazd nie zdecydował.

Dzień wcześniej kupiłem sobie nawet nowe buty SPD, myślałem, że pomogą na moje dolegliwości ze stopami, ale o tym dalej.
W każdym razie w środę obudziłem się bez problemu, zapakowałem rower do auta i o 6:30 wyjechałem w drogę. Przede mną 130 km do miejsca startu, więc droga zajęła mi prawie 1.5h. Późno, wiem, ale start o godzinie 8 zadowalał mnie w zupełności, zwłaszcza, że moje plany na pierwszy dzień zakładały przejazd około 190 km i pierwszy nocleg w Wałczu w okolicach COS OPO.



Postominie auto zostawiłem na parkingu pod kościołem, szybko zapakowałem rower i bez zbędnego gadania zacząłem jechać. Niestety wraz ze mną na horyzoncie pojawił się front burzowy i z dala słychać było częste grzmoty a niebo przecinały błyskawice. Nieciekawa perspektywa na pierwszy dzień jazdy. Na oko oceniłem, że chmury burzowe ciągną się około 10 km a moja trasa prowadzi właśnie wzdłuż, więc jak dobrze przycisnę to może uda się wyprzedzić chmurki i uratować przed zlaniem. Na świeżaka, w pierwszy dzień noga podawała, więc nawet sakwy nie przeszkadzały aby trzymać dość szybkie tempo. Moja ocena 'na oko' była lipna, bo ostatecznie poczułem się bezpiecznie dopiero po 30 km, dopiero wtedy mogłem odsapnąć i zmniejszyć tempo. Grzmiało nadal ale już z tyłu, he he udało się :)

Przede mną jeszcze kawałek drogi asfaltem a potem miałem odbić na drogi, prowadzące po leśnych zakątkach i górkach. Co dziwne od tej pory asfalt był mokry a momentami bardzo mokry. Tak jakby front burzowy, który został z tyłu miał jakieś przednie skrzydło, które wcześniej solidnie oblało okolice. Fajnie się złożyło bo powietrze się oczyściło a krajobrazy zrobiły się jakaś tak przyjemniejsze dla oka :


W miejscowości Krąg odbiłem do lasu. Zaczęło się super, piękna droga, piękne lasy, pogoda przyjemna, ptaki śpiewają, nic tylko jechać :)



A potem zaczęły się schody - niemal dosłownie :) Droga przekształciła się w płyty (te z dziurami, nie wiem jak się fachowo nazywają) a podjazdy dochodziły do 12-14%... z sakwami, redukcja maksymalna a i tak sapałem jak przy oraniu pola :) Takimi górkami dojechałem do Wielina (wioska wyglądała na opuszczoną, zero żywej duszy na horyzoncie) gdzie znalazłem bardzo przyjemnie wyglądające jeziorko. Chciałem się nawet wykąpać ale plażę okupowała jakaś wielka rodzina w kamperze, nie chciałem im przeszkadzać, więc uzupełniłem bidony i ruszyłem w dalszą drogę.



Zaraz jak minąłem jezioro droga się popsuła i przez kilka km jechałem na stojąco, bo szlak był usiany dziurami i kałużami. Wtedy też okazało, się że oznaczenia dróg na mapach online można czasem włożyć między bajki. Ślad w dakocie poprowadził mnie prosto w las więc na szybko musiałem wybrać kierunek alternatywny i tym samym już w pierwszy dzień zmienić zaplanowaną drogę.
Tak dojechałem do Polanowa. Krótki postój na kanapkę i zdjęcie butów - stopy już znowu zaczęły dokuczać, tak więc nowe buty nie przyniosły poprawy, chyba należy pomyśleć o wizycie u lekarza, bo na BBTour będzie ciężko :/
Z Polanowa do Drzewian asfaltem, raz lepszym raz gorszym ale jechało się pozytywnie.



W Drzewianach zjechałem na boczną drogę w kierunku Białego Boru i co? Znowu planowaną trasę szlag trafił. Wywiozła mnie ona w kamienistą drogę, która po 1 km okazało się, że na dodatek jest totalnie zarośnięta i nieprzejezdna. Szybka nawrotka i na lekkim wkurwie, odganiając się od sfory psów z pobliskiego gospodarstwa wróciłem na drogę i obrałem kierunek boczną asfaltówką. Na to wszystko zaczęło również sączyć z nieba. W sumie wyszło super bo ochłoda się przydała a deszcz w takiej niewielkiej ilości nie przeszkadzał.



W Białym Borze nie posiedziałem długo tylko wskoczyłem na krajową 20 i prostą jak strzała drogą, przy o dziwo niewielkim ruchu dojechałem do miejscowości Gwda Wielka gdzie po raz kolejny wjechałem na szutry i różne inne dziwne nawierzchnie. Odtąd większość dróg do Wałcza stanowiły leśne dukty, dojazdy pożarowe i przecinki. Nie ukrywam, że jest to męcząca jazda, zwłaszcza z pełnymi sakwami, ale przy wolniejszym tempie wszystko można przetrzymać ;)


Gdzieś w okolicach miejscowości Borne Sulinowo, trafiłem na okrutnie dziurawą starą asfaltową drogę leśną, a na niej spotkałem pierwszego sakwiarza. Okazało się że bardzo miły starszy kolega wybrał się ze Śląska na 3 tygodniowy wyjazd :) Super :) Pogadaliśmy chwilę a potem nasze drogi prowadziły w rożnych kierunkach więc po miłym pożegnaniu każdy pojechał w swoją drogę. Ja zaraz po tym zatrzymałem się na małą pauzę przy leśnym zbiorniku retencyjnym.



Ciągle lasy, piaski, czasem kopne, korzenie na drogach, pełno owadów, gorąco, kurna odechciewało się momentami jechać. Pod koniec niechęć tak urosła, że zrezygnowałem ze skoku w bok aby zaliczyć dodatkową gminę i pojechałem najkrótszą drogą do Wałcza. Na miejscu szybkie zakupy na kolację i śniadanie, obowiązkowo cola i piwko i w te pędy na ośrodek.
A tam zmiany zmiany zmiany. Nie byłem tam już 10 lat (DZIESIĘĆ!!!) a wydaje się jakbym to jeszcze niedawno startował na mistrzostwach świata :( Pani na recepcji pamiętała mnie doskonale, a jak się okazało kolega, z którym trenowałem w latach 90-tych, jest obecnym z-cą dyrektora COSu, tym sposobem nocleg namiotowy przekształcił się w pokojowy-gratisowy z zimnym piwkiem w knajpce przy pogaduchach i wspomnieniach :)
Ale fajnie :)


Wieczorkiem przed spaniem nasmarowałem napęd, przepakowałem się i spać. Rano dalej w drogę







Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa scsie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]