Info
Hej!Witam na moim blogu rowerowym :) Zostawilem z tyłu w
sumie: 53796.12 km
offroad: 2520.45 km
średnia: 23.21 km/h i jeszcze jestem za cienki aby smigac szybciej ;)
Pozdrawiam mxdanish
Wiecej o mnie.
Odwiedzone regiony
Statystyki
Ostatnie zdjęcia
512.69 km
18:46 h
Prędkość śr.: 27.32 km/h
Prędk. max.: 60.00 km/h
W górę: 2800 m
CAD avg: 85
HR avg:114
Temp.:8.0 °C
Kal.:12504 kcal
Rower: 2Danger ex. Spec
Piękny Wschód Parczew 2016
Sobota, 30 kwietnia 2016 · dodano: 01.05.2016 | Komentarze 5
Wszystkie znaki na ziemi mówiły aby tam nie jechać...W skrócie - zaczęło się od fatalnych deszczowych prognoz na dzień maratonu, potem choroba córy, następnie 2h stania w korkach w 3mieście z powodu czterech wypadków na obwodnicy (CZTERECH!!!), omyłkowo zły kierunek na A2 i stanie 30 minut w korku a na sam koniec sarna na masce i mocno uszkodzone auto :(
Bilans weekendu w tej kwestii fatalny, ale maraton udany.
Pierwsza impreza ultra w tym roku, pojechałem na nią po wcześniejszym umówieniu się z Pawłem, że przejedziemy się 'na spokojnie' tak aby w dobę się uwinąć, czyli bez spinki. No cóż, na miejscu okazało się jednak, że decyzją podjętą przez trybunał jedziemy aby szybciej dojechać do mety :P
Pobudka o 5:30 wymuszona przez krzątających się kolegów (drewniana podłoga na sali nie pomagała w tej kwestii), małe śniadanie, ostatnie przygotowania roweru, pakowanie, gorąca herbata i na start.
Lekko mży. Nie jest źle zważywszy że prognozy mówiły o intensywnym deszczu do południa.
7:18 sędzia główny Maciek startuje naszą grupę, nie znam w niej nikogo oprócz Pawła. Zaczynamy spokojnie, powoli rozkręcając tempo i po paru km lecimy już grubo powyżej 30km/h mijając kolejne grupy, które startowały przed nami. Z mijanych grupek dołączają się do nas pojedyncze osoby w ten sposób stworzyliśmy mały peleton.
Z nieba stale sączy mżawka ale i tak więcej wody przyjmuję na twarz spod kół ludzi w peletonie niż z góry :)
Wiatr jest jakiś dziwny, niby nie wieje mocno ale ciężko było zdecydowanie określić kierunek, przez co momentami bardzo efektywnie spowalniał tempo jazdy.
Pierwsze 100km to żwawe tempo (do Chełma dojechaliśmy ze średnią ponad 30km/h) przeplatane gęstymi punktami kontrolnymi. Na pierwszych postojach przerwa trwa maks 2-3 minuty (ledwie się wyrabiałem) na podbicie karty ale i tak, taka mini przerwa pomaga i od każdego startu z PK pierwsze km lecą jak z bicza strzelił.
Przestaje padać, asfalt robi się suchy. Od razu lepiej.
Z Chełma kierujemy się na Hrubieszów pokonując chełmińskie pagórki, okazało się że te pagórki dawały mi ostro w kość i zaczynałem powoli odczuwać zmęczenie w nogach. Krajobraz mocno przypominał Kaszubskie góreczki tyle że z mniejszą ilością lasów.
Dobijamy do 200km a ja wyraźnie zaczynam odpadać od grupy. Lipa. Perspektywa jazdy solo nie brzmiała zachęcająco, ale w sumie powinienem być do tego przyzwyczajony.
Ta gehenna trwa do 317km :(
Co mnie trzymało w tempie? Nie mam pojęcia.
Ile razy wyganiałem Pawła aby jechał z grupą? Nie wiem ale sporo.
Myślę że po części uratowała mnie niezbyt równa jazda naszego peletonu, ponieważ gdy ja jechałem w miarę równo, wówczas oni uciekali mi na podjazdach a na płaskim i zjazdach ich dystans między nami się zmniejszał. W końcu zagryzłem zęby i starałem się trzymać za nimi do dużego punktu w Janowie Lubelskim.
W międzyczasie w Krasnobrodzie na 236km dojeżdża do nas Tomek. Odpiął się od grupy kilkanaście km wcześniej. Wyglądał słabo. Przebiegnięty tydzień wcześniej maraton najwyraźniej nie pomógł mu w jeździe na rowerze. Tomek rezygnuje wsiada w PKS i jedzie do Parczewa. Porozdawał żele, pożegnaliśmy się i pojechaliśmy dalej.
Janów Lubelski był to punkt można powiedzieć strategiczny. Czekała tam na nas obiad, cola (!), herbata. Od niego zaczynał się zmierzch a następny PK miał być dopiero za 93 km.
Przebrałem się w suchą bluzę, nasmarowałem łańcuch bo rzęził jak tokarka, skorzystałem z toalety i powoli trzeba było się zbierać. Za długo tam siedzieliśmy. Od razu po starcie czułem że jest coś nie tak. Długo odczuwałem chłód, noga przestała podawać i generalnie czułem się zdymany.
Grupa 5 osób (zostawiliśmy szybszą część i wypuściliśmy ich do przodu, nie było sensu się szarpać) jednak poczekała na mnie i zrobiliśmy dodatkowy postój na Orlenie w okolicach 350km. Spiłem kawę i zagryzłem marsem. Nie wiem czy to cukier, czy faktycznie kawa ale odżyłem! Kryzys minął i mogłem jechać a nawet prowadzić peleton. Od razu też poprawiło się samopoczucie, wreszcie...
Na PK w Kazimierzu dolnym na 410 km spotykamy sporą grupę osób. Punkt miał być duży ale czekało nas rozczarowanie. Był zorganizowany na zewnątrz, woda, kanapka i drożdżówka. Mała kiszka, ale miało to swoje plusy - spowodowało szybszy start w dalszą drogę w dużej ponad 10-osobowej grupie.
Zostały nam dwa krótkie PK i meta. Z Kazimierza do Nałęczowa (24km i kilka solidnych górek) a potem do Kamionki (34km) i Parczewa (kolejne 46km już płasko).
W Nałęczowie podbijamy pieczątkę na Orlenie, spijam kawę i ciśniemy dalej. Grupa dalej spora ale tempo ultra spokojne. Nikomu się najwyraźniej nie spieszy, większość ma już dość a tematy rozmów obijają się o piwko, zapiekanki, pizze i inne tego pokroju pociechy ;)
W Kamionce zjadam kanapkę w remizie, spijam gorąca herbatę (PK totalnie samoobsługowy) i na sam koniec postanawiam spróbować shota Napalm. Zostało 46km i tradycyjne odliczanie.
Ruszyliśmy zwartym peletonem gdy nagle kilka osób wyrwało do przodu. Zignorowałem ten fakt ponieważ ostatnią rzeczą jaką teraz potrzebowałem było ściganie się na końcowych kilometrach. Jednak większość ludzi puściła się w pościg. Nie chciałem zostać sam więc trzeba było cisnąć. Tempo gwałtownie skoczyło do 34-37km/h a byli i tacy co szarpali się chwilami na ponad 40 ;)
Uciekinierzy mieli z nas niezły ubaw, ponieważ jak się okazało zainicjowali całą akcję dla jaj... Bez sensu.
Tempo niemniej wyraźnie się podniosło więc stwierdziłem że chromolę i razem z Pawłem i dwiema osobami złapaliśmy swój rytm i nie patrząc na innych własnym tempem dotoczyliśmy się do mety.
Na miejscu herbata, gulasz, pół piwka, kąpiel w zimnej wodzie i do śpiwora na 1,5h. Przyjeżdżające kolejne osoby nie dawały cienia szansy na spokojny sen.
Plan 24h zrealizowany, wyszło 21:40 z 3h przerw (18:47 samej jazdy).
Rower się sprawił w 100%, zakochałem się w lemondce (pierwszy raz z nią jechałem włąsnych korektach w geometrii).
Tyłek lekko obtarty, stopy bez problemu, dłonie przy używaniu lemondki bez porównania w stosunku do pierścienia gdzie zmęczyły się okrutnie. Jedyną udręką był bolący kark, ale może to od nowej pozycji leżącej na lemondce.
Spec-selfie© mxdanish
Z Pawłem© mxdanish
Z Tomkiem© mxdanish
Z Rafałem© mxdanish
Jazda w peletonie© mxdanish
I trasa:
Wpadło 50 nowych gmin do kolekcji:
Dębowa Kłoda, Sosnowica, Stary Brus, Urszulin, Cyców, Wierzbica, Chełm - ob. wiejski, Chełm - ob. miejski, Kamień, Leśniowice, Wojsławice, Uchanie, Hrubieszów - ob. wiejski, Hrubieszów - ob. miejski, Werbkowice, Mircze, Tyszowce, Rachanie, Tarnawatka, Tomaszów Lubelski - ob. wiejski, Tomaszów Lubelski - ob. miejski, Krasnobród, Adamów, Zwierzyniec, Tereszpol, Biłgoraj - ob. wiejski, Biłgoraj - ob. miejski, Frampol, Dzwola, Janów Lubelski, Modliborzyce, Szastarka, Kraśnik - ob. wiejski, Kraśnik - ob. miejski, Urzędów, Chodel, Opole Lubelskie, Karczmiska, Kazimierz Dolny, Wąwolnica, Nałęczów, Markuszów, Garbów, Kamionka, Lubartów - ob. wiejski, Lubartów - ob. miejski, Niedźwiada, Ostrówek, Siemień, Parczew