Info

avatar Hej!
Witam na moim blogu rowerowym :) Zostawilem z tyłu w
sumie: 53796.12 km
offroad: 2520.45 km
średnia: 23.21 km/h i jeszcze jestem za cienki aby smigac szybciej ;)
Pozdrawiam mxdanish
Wiecej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Odwiedzone regiony

Statystyki

Pogoda w Rumi

Ostatnie zdjęcia

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
533.33 km 25:18 h
Prędkość śr.: 21.08 km/h
Prędk. max.: 55.00 km/h
W górę: 1590 m
CAD avg: HR avg:
Temp.:15.0 °C Kal.: 9999 kcal
Rower: Orzełek
Wspólnie z:

MRDP część 2

Poniedziałek, 21 sierpnia 2017 · dodano: 03.01.2018 | Komentarze 7

Noc przespana nieźle. Jarek chrapał ale to nic :P

Pobudka chwilę po 6, a wyjechaliśmy około 7:30. Za dużo straciliśmy czasu na pierdoły, typu zakładanie mokrych, zimnych ubrań rozgrzane ciało. Nie było sensu zakładać suchego zestawu skoro prognozy krzyczały o deszczu.
Prognozy myliły się... nie padało... a ubrania wyschły po godzinie jazdy.. szczęście w nieszczęściu :P

Rower przywitał mnie lekkim bólem Achillesa co nie było dobrą perspektywą ale nie było sensu się martwić na zapas i po jakimś czasie nogę rozruszałem. Dupa boli od początku ale akceptowalnie, dłonie w porządku.

Dzień zacząłem w suchej bieliźnie termicznej od sąsiada, mokrej bluzce, mokrych nogawkach, spodenkach i skarpetkach... o butach nie wspomnę :P
Do przejechania mamy 8km więcej niż w planie, ponieważ nocleg wyszedł wcześniej niż założyliśmy, wyjechaliśmy z 30 min. opóźnieniem, więc mamy trochę więcej km do zjechania a mniej czasu niż wg planu. Duży plus, że jak się uda zrealizować, będziemy mieli 11h na nocleg, więc nawet jeśli się spóźnimy 2h to zostanie 9h na spanie. Powinno się udać.

W Narewce (PK 7) na śniadanie chałka na początku i jakieś picie. Przed nami 100km do Siemiatycz pod wiatr. Nie jest lekko.
Droga odkryta, prosta jak strzała więc wiatr przeszkadzał solidnie. Tempo słabe ale trzymała mnie tylko myśl że od Siemiatycz będzie lżej.

W Siemiatyczach (PK 8 12:35) biedronka, spore kolejki więc znowu strata czasu, Jarek poszedł na pizzę i wyszło mu na to samo...
Przebrałem się, słoneczko wyszło więc skarpety wodoodporne poszły na rogi kierownicy do suszenia i wyciągnęliśmy ubrania na wierzch żeby je wiatr owiewał.

Za godzinę czekał nas znowu deszcz ale zjechaliśmy z ruchliwej drogi, zmieniliśmy kierunek jazdy więc zrobiło się siłą rzeczy przyjemniej oraz wzrosło tempo. Chwilę popadało ale na tyle lekko że wiatrówka starczyła, później przerwa w deszczu i tak kilka rundek. Nic strasznego w porównaniu z dniem wczorajszym. Głupi ma szczęście bo okazało się że akurat przejechaliśmy pomiędzy dwiema burzami i jedynie widzieliśmy wyładowania po obu stronach drogi oczywiście w jakiejś odległości.
Pozostałości napotkaliśmy w postaci ociekających ulic w mijanych wioskach. Dosłownie strugi wody.

Dojeżdżamy do Terespola (PK 9 16:10)
Zajeżdżamy do knajpy gdzie zjadam żurkopodobnmą zupę, była smaczna a może byłem po prostu głodny i posmakowało mi coś innego niż słodkie napoje...
Na razie nawet zgodnie z planem. Boli mnie dupa i to cholernie mocno a i zaczęły się dolegliwości w stopach.
Gadać się nie chce więc z nudów liczę czas. Na razie wychodzi, że jeśli nie pojawią się losowe przygody, to do Komańczy powinniśmy zdążyć z planem. To by był sukces.

Widzę, że Paweł ma wątpliwości czy dobrze zrobił jadąc ze mną. Widzę że jest mu zbyt wolno i obawiam się tego że może mnie zostawić. Na szczęście dla mnie, mniej dla niego, zaczyna odczuwać dolegliwości kolanowe i na razie nie szarpie do przodu. Co będzie później - czas pokaże.

W Terespolu mały postój na smarowanie dupy i toczymy się dalej. Czasem ktoś się dołącza, odłącza itd. byle do przodu.
We Włodawie ma być Marcin z serwisem rowerowym więc można by było skorzystać ale jak dojechaliśmy na miejsce o 19:30 nikogo już nie było. Samopoczucie się poprawiło, być może dlatego, że nie pada, a pogoda robi dużo na takich dystansach.
Przed nami nocka i szczerze mówiąc nie wiem co nas czeka, ponieważ będzie to mój pierwszy raz kiedy będę miał okazję tak długo kręcić.

Do Zosina 160 km i w tym osławione mega chamskie asfalty.
Jedziemy spokojnie, dołącza do nas Rysiek Herz na chwilę potem odjeżdża do przodu, później łapiemy jednego kolegę któremu szlag trafił oświetlenie czołowe (jedyne jakie miał na przód (!!)) więc dociągnęliśmy go do miejscowości gdzie miał nocleg i tam go zostawiliśmy.
Wreszcie Zosin, skończyły się dziury, ostatnie 10km przed miastem to prawdziwy Dzierzgoń przez duże D...

Mały postój w Zosinie na smarowanie tyłka i jedziemy na Hrubieszów gdzie mieliśmy w planie kawkę na Orlenie.
Napisałem mieliśmy, gdyż Jarek mądra głowa (a my razem z nim że się na to zgodziliśmy) przy pomocy żony znalazł jakąś restaurację 20km za Hrubieszowem i stwierdził że jedziemy tam na zupę.
Restauracja okazała się hotelem, zamkniętym na noc. Pani która nam otworzyła była zaspana i zła, zrobiła nam herbatę i pogoniła... Na koniec wyszła z psem chyba po to żeby nas przestraszyć :P
Poziom mojego wkurwienia osiągnął apogeum... Byłem tak wściekły, że z nerwów trzęsły mi się ręce... Byłem zły na Jarka nie za to że się pomylił ale za to że nawet nie miał jaj żeby powiedzieć 'przepraszam panowie'.

Jest niecałe 10 stopni ale wkurw pomógł przynajmniej na spanie. Powieka przestała opadać. Nie było sensu wracać i nadrabiać 30km więc zdecydowaliśmy się jechać dalej. Zupa poszła w zapomnienie i musiałem doczłapać się do następnej miejscowości ze stacja benzynową.

Nerw złapał nie tylko mnie ale i Pawła co w efekcie spowodowało, że zostawiliśmy Jarka na pierwszych hopkach i dalej pojechaliśmy sami. Hopki były niezłe, kilka nas wymęczyło, a na koniec muszę przyznać że mnie odcięło z powodu głodu. Paweł poczęstował mnie batonem co bardzo pomogło i dokręciliśmy do Tomaszowa na stację, gdzie wypiłem kawę i zjadłem hot doga.

Za Tomaszowem kilka hopek na ruchliwej krajówce, tym razem bardziej długich niż stromych i zjazd do Cieszanowa. Przed Radymnem kryzys senny dopadł nas obu. Postanowiliśmy wiec przymknąć oko na 15 minut na przystanku w wiosce, co bardzo pomogło i przynajmniej na jakiś czas zapomnieliśmy o senności.
Jedzie się trochę lepiej więc po drodze debatujemy z Pawłem co robimy dalej, bo Komańcza oddala się, a jakoś trzeba zorganizować nocleg.

Dojeżdżamy do Przemyśla... przed miastem siadamy w barze na jedzenie i Paweł w tym czasie organizuje nocleg w miejscowości przed Komańczą.
Nie jest fajnie...
Na dodatek jak się podnosiłem od stołu poczułem kłucie w kolanie i już od tego momentu jadę z bólem.
Pierwsze hopki przed Przemyślem jeszcze jadę, w samym mieście jedną nogą a za miastem w stronę Ustrzyk wołam do Pawła że rezygnuję...

No cóż...

Wnioski są, ale nie będę o nich pisał.
Nadal mam nerwa mimo że minęło kilka miesięcy...
Jestem trochę zły na siebie za to, że nie dojechałem to raz i za to, że przytrzymałem Pawła, być może bez mojej osoby by to przejechał... nie wiem.

Wiem natomiast jedno - mam 4 lata na to by się przygotować na poprawkę. Sporo a zarazem mało czasu.
Trzeba zgubić kilogramy i popracować nad wydolnością.
Jest co robić.

Na pewno może być tylko lepiej!

+44 gminy:
Hajnówka, Hajnówka teren wiejski, Dubicze Cerkiewne, Kleszczele, Milejczyce, Nurzec Stacja, Siemiatycze, Siemiatycze teren wiejski, Sarnaki, Konstantynów, Janów Podlaski, Rokitno, Terespol, Terespol teren wiejski, Kodeń, Sławatycze, Hanna, Włodawa, Włodawa teren wiejski, Wola Uhruska, Ruda Huta, Dorohusk, Dubienka, Horodło, Oleszyce, Wielkie Oczy, Laszki, Radymno, Radymno teren wiejski, Orły, Żurawica, Przemyśl, Przemyśl teren wiejski




Kategoria 3. 100-?, Gminy, Imprezy


Komentarze
wilk
| 15:44 poniedziałek, 5 lutego 2018 | linkuj U Marecky''ego na stronie już klika licznik odliczający dni do kolejnej edycji MRDP ;)). Twardy zawodnik dwa razy już próbował, w 2013 kontuzja, w 2017 pechowo rower mu się rozkraczył. Ale nie poddaje się i szykuje się do następnej edycji, tylko dojechanie w limicie go interesuje :P
mxdanish
| 14:58 poniedziałek, 5 lutego 2018 | linkuj Wilku znowu muszę przyznać Ci rację... Kolejny MRDP jest do przemyślenia. Decyzję czy będzie Masochizm czy turystyka podejmę za 1-2 lata :)
wilk
| 13:07 poniedziałek, 5 lutego 2018 | linkuj Przeczytałem i ja, gratuluję walki na trasie!
Co do tych rozważań - to nie taka prosta kalkulacja, bo szanse na kontuzje znacznie rosną, gdy się jedzie na 10 dni, a nie na 12. Dlatego ja wyraźnie rozdzielam turystykę od sportowego ultra i dla mnie ukończenie MRDP to tylko poniżej 10 dni. To jednak jest cała trudność tej imprezy żeby to zrobić w odpowiednim czasie, a nie w dowolnym czasie. I pod ten cel trzeba podporządkować całe planowanie, całą logistykę, całą dyscyplinę jazdy. I to jest tym czymś co odróżnia sportową jazdę od turystyki, to jest po prostu coś zupełnie innego, innymi cechami trzeba się wykazać. Osobiście lubię zarówno ultra turystyczne (wielokrotnie tak jeździłem) jak i ultra sportowe, gdzie trzeba jechać z obłędem w oczach, wszystko kalkulować, liczyć średnie, czasy postojów itd.

Oczywiście, że na trasie takiego ultra wielokrotnie sobie zadawałem pytanie - po co mi to było, tym częściej im mocniej byłem skatowany. Ale satysfakcja z tego, że się udało pokonać własne słabości, że się wyszarpało ten limit - jest ogromna. I ten limit wiele daje, bo ta wisząca nad głową liczba kilometrów, które trzeba wydusić jest doskonałym motywatorem, pozwala zmusić organizm do większego wysiłku i cierpienia.

Bo tak ciężkich wyścigów wcale nie kończy się nogami i wielkimi średnimi, po 2 dniach jazdy ciężko jest wejść na okolice 25km/h i różnice fizyczne ze startu maleją. Prawda jest taka, że takie wyścigi kończą ludzie, którzy są w stanie cierpieć mocniej od innych, bo jazda w 10 dni to zupełnie inny poziom cierpienia niż w 12, wejścia na wyższy level cierpienia właśnie zabrakło tym co przekroczyli limit. I dlatego przymierzając się do MRDP - trzeba być gotowym na wcielenie w życie motto najmocniejszego na świecie zawodnika samowystarczalnego ultra Kristofa Allegaerta - "musisz być gotowy na cierpienie i pójść w tej branży bardzo daleko" :)). Katorga i masochizm - to są słowa najlepiej oddające rzeczywistość takich wyścigów :)
mxdanish
| 22:39 czwartek, 4 stycznia 2018 | linkuj Oj może mnie źle zrozumiałaś :) Nie mam najmniejszego zamiaru rezygnować. Jeszcze ostatniego słowa nie powiedziałem ale nie wiem czy nie zdecyduję się na spokojniejszą formę ultra :) Właśnie tak jak Ty pokonałaś MRDP :) W d... z tym co inni myślą, najpierw niech sami to przejadą :)
Kot
| 19:35 środa, 3 stycznia 2018 | linkuj Nie ma co spadać na ziemię - o ileż lepiej pozostać w obłokach! Moje MRDP ukończone po limicie czasu. Niektórzy pewnie uznają, że w związku z tym nie ukończyłam wcale, bo po limicie się nie liczy. Ale szczerze mówiąc... średnio mnie to obchodzi :). Tego wszystkiego co czułam i widziałam na trasie nie zabierze nikt i nic. W Tobie też to pozostanie żywe. Tych niesamowitych emocji. Nadal lubię ultra i tak długo jak będę czerpała z tego radość i zdrowie pozwoli - będę jeździła. Czego i Tobie serdecznie życzę! :)
mxdanish
| 19:16 środa, 3 stycznia 2018 | linkuj ech Marzenka, przygoda była fajna i jako niemiły dodatek, sprowadziła moje zapędy mocno na ziemię. Szczerze mówiąc dojrzewam do spokojniejszych przejażdżek, bez limitu czasu itd. Takie mordowanie się na siłę, ma swoje plusy ale człowiek sporo traci z uroków mijanych miejsc :D Chylę czoła przed Twoim wyczynem :) I Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Kot
| 18:57 środa, 3 stycznia 2018 | linkuj Przeczytałam. Jest co wspominać, jest nad czym myśleć. Była to fajna przygoda :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa mpree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]