Info
Hej!Witam na moim blogu rowerowym :) Zostawilem z tyłu w
sumie: 53796.12 km
offroad: 2520.45 km
średnia: 23.21 km/h i jeszcze jestem za cienki aby smigac szybciej ;)
Pozdrawiam mxdanish
Wiecej o mnie.
Odwiedzone regiony
Statystyki
Ostatnie zdjęcia
Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2015
Dystans całkowity: | 1738.87 km (w terenie 107.00 km; 6.15%) |
Czas w ruchu: | 77:43 |
Średnia prędkość: | 22.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.00 km/h |
Suma podjazdów: | 9985 m |
Maks. tętno maksymalne: | 81 (41 %) |
Maks. tętno średnie: | 111 (56 %) |
Suma kalorii: | 70732 kcal |
Liczba aktywności: | 19 |
Średnio na aktywność: | 91.52 km i 4h 05m |
Więcej statystyk |
205.40 km
09:30 h
Prędkość śr.: 21.62 km/h
Prędk. max.: 46.00 km/h
W górę: 1187 m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:28.0 °C
Kal.: 8468 kcal
Rower: Radon
Tour de Zachodniopomorskie Dzień 2
Czwartek, 13 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 0
Rano wstałem bezboleśnie. Niebo zachmurzone, powietrze chłodne ale jakoś tak parno się wydawało.Zjadłem śniadanie, pożegnałem się z panią na recepcji i ruszyłem na drugą rundę wyprawy. Cel - południowo-zachodni kraniec województwa zachodniopomorskiego.
Z Wałcza kierunek Człopa, mógłbym tam dotrzeć jadąc prosto krajówką 22, ale po co? To by było za nudne. Parę kilometrów za miastem, w Strącznie, zjechałem z krajówki i spokojnie toczyłem przyjemnie zapowiadającym się asfaltem. Szybko jednak co fajne się kończy i tak też było w tym przypadku. Ślad na dakocie nakazał mi skręcić w polną drogę, która przez kolejne kilka 4-5 km raczyła mnie dziurami, piachem i kamieniami. W Dzikowie na szczęście nastąpiła miła zmiana na drogę asfaltową, pustą, z linią drzew po bokach, cud miód malina :)
Na chwilę zahaczyłem jeszcze raz o 22-kę i znowu skok w bok. Tym razem na szeroką leśną asfaltówkę wyglądającą jak stary pas startowy. Okazało się, że nie tylko ja nią jeżdżę :) TIRy, chcące uniknąć opłat viatol również się tam kierowały, na szczęście w ilościach znikomych, więc obyło się bez nerwów. Droga prosta jak strzała po horyzont.
W Człopie już gorąco, bardzo gorąco a to było dopiero około godziny 9:00!!! Pod małym sklepikiem zjadłem pyszną drożdżówkę, popiłem colą i popytałem miejscowych o moje kolejne etapy. Wygląda na to, że czeka mnie wiele mniej lub bardziej ciekawych dróg a także dostałem oficjalne ostrzeżenie przed wilkami :)
Tak czy inaczej azymut na Załom. Stara droga asfaltowa prowadząca do parku narodowego okazała się pięknie położoną, znośną drogą w przepięknym lesie. Zanim jednak dotarłem do Pustelni gdzie miał zacząć się park narodowy, zmieniła się ona w leśny dukt o przyzwoitej nawierzchni.
Tuż przed wjazdem do Darwieńskiego Parku Narodowego© mxdanish
Droga w Darwieńskim Parku Narodowym© mxdanish
Drawieński Park Narodowy - piękny! Rewelacyjne lasy takie jakie kocham, jadąc przypomniały mi się czasy młodości, kiedy to spędzałem z tatą godziny na grzybach.
Powiem szczerze, że nawet kopny piach, który momentami zmuszał do zejścia z roweru, nie uprzykrzył mi jazdy :) Minąłem leśnictwo Sówka oraz Jaźwiny, gdzie las przecinała malownicza mała rzeczka.
Drawa rzeczka w Darwieńskim Parku Narodowym© mxdanish
Most na Drawie w Darwieńskim Parku Narodowym© mxdanish
Nie wiem czemu ale kolejny etap nie wrył mi się w pamięć niczym specjalnym. Drogi ciągnęły się na zmianę lasami, polanami, polami. Asfalty, kostki brukowe, lub też ubite szlaki leśne. Wszystko mijało a kilometry narastały sukcesywnie.
Pamiętam jedynie, że tuż za Chłopowem miałem odbić na Jarosławsko ale spotkałem okrutny bruk i szybko zdecydowałem się na objazd o parę km na południe aby uniknąć tej wątpliwej przyjemności. Objazd ten spowodował, że liznąłem dodatkową gminę w województwie lubuskim :) więc wielkiego żalu nie miałem :P
Z Barlinka do Myśliborza spokojnie, bez pośpiechu, gorąco jednak dawało się we znaki i wymuszało częstsze postoje niż to miałem w planach. Przekroczyłem po drodze nową trasę S3 - a mówią, że w Polsce rośnie mało nowych dróg :)
Raz również zasugerowałem się podpowiedzią telefonu i odbiłem z zaplanowanej trasy aby odwiedzić shella ale okazało się, że shella już nie ma :/ Wiem wiem - to tylko 2km dodatkowej jazdy ale byłem i tak zdenerwowany. Na dodatek zaczynało mocniej wiać z bliżej nie określonego kierunku.
Kierunek wiatru ukształtował się dopiero na ostatnim etapie z Myśliborza do Dębna i na szczęście dla mnie obrał kierunek pomagający :) Tym sposobem ostatnie 25km minęło mi bardzo szybko :)
W Dębnie zakupy na kolację, cola, piwko i worek lodu do coli :)
Parę kilometrów za miastem odszukałem małe jeziorko, gdzie na plaży mimo późnej pory odbywało się kilka grubych imprez a miejscowa młodzież dość głośno szalała przy grillach.
Objechałem zbiornik dookoła i znalazłem najlepsze miejsce na rozbicie namiotu, delikatnie oddalone od ścieżki ale względnie blisko jeziora. Postawiłem noclegownię, rozgościłem się, przepłynąłem się kawałek dla ochłody i zabrałem się za ognisko. Kiełbaska z ogniska - pychotka :) Spiłem browarka i do spania.
Odnaleziona miejscówka nad jeziorem Doszatyń© mxdanish
Moja noclegownia nad jeziorem Doszatyń© mxdanish
Ognisko i kiełbaski nad jeziorem Doszatyń© mxdanish
Kategoria 3. 100-?, Gminy, Pętle Wojewódzkie
194.60 km
09:35 h
Prędkość śr.: 20.31 km/h
Prędk. max.: 39.00 km/h
W górę: 1397 m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:25.0 °C
Kal.: 8197 kcal
Rower: Radon
Tour de Zachodniopomorskie Dzień 1
Środa, 12 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 0
Przygotowań było niewiele. W sumie dostosowałem rower, zamontowałem bagażniki pod pełen zestaw sakw, opracowałem wygodny sposób przymocowania namiotu i karimaty do roweru (śpiwór zajął jedną przednią sakwę razem z pompowaną poduszką z decathlonu - nowy gadżecik kupiony na próbę).Dwa dni wcześniej zrobiłem pełną listę rzeczy, które musiałem zabrać ze sobą, a w przeddzień spakowałem wszystko do sakw i zniosłem do auta. W tym całym zamieszaniu (wyjazd był nie do końca zaplanowany na akurat ten termin, a wszystko wyszło przypadkiem) nawet nie sprawdziłem prognozy pogody, a gdybym wiedział, że słońce tak konkretnie przywali, chyba bym się na wyjazd nie zdecydował.
Dzień wcześniej kupiłem sobie nawet nowe buty SPD, myślałem, że pomogą na moje dolegliwości ze stopami, ale o tym dalej.
W każdym razie w środę obudziłem się bez problemu, zapakowałem rower do auta i o 6:30 wyjechałem w drogę. Przede mną 130 km do miejsca startu, więc droga zajęła mi prawie 1.5h. Późno, wiem, ale start o godzinie 8 zadowalał mnie w zupełności, zwłaszcza, że moje plany na pierwszy dzień zakładały przejazd około 190 km i pierwszy nocleg w Wałczu w okolicach COS OPO.
Postominie auto zostawiłem na parkingu pod kościołem, szybko zapakowałem rower i bez zbędnego gadania zacząłem jechać. Niestety wraz ze mną na horyzoncie pojawił się front burzowy i z dala słychać było częste grzmoty a niebo przecinały błyskawice. Nieciekawa perspektywa na pierwszy dzień jazdy. Na oko oceniłem, że chmury burzowe ciągną się około 10 km a moja trasa prowadzi właśnie wzdłuż, więc jak dobrze przycisnę to może uda się wyprzedzić chmurki i uratować przed zlaniem. Na świeżaka, w pierwszy dzień noga podawała, więc nawet sakwy nie przeszkadzały aby trzymać dość szybkie tempo. Moja ocena 'na oko' była lipna, bo ostatecznie poczułem się bezpiecznie dopiero po 30 km, dopiero wtedy mogłem odsapnąć i zmniejszyć tempo. Grzmiało nadal ale już z tyłu, he he udało się :)
Przede mną jeszcze kawałek drogi asfaltem a potem miałem odbić na drogi, prowadzące po leśnych zakątkach i górkach. Co dziwne od tej pory asfalt był mokry a momentami bardzo mokry. Tak jakby front burzowy, który został z tyłu miał jakieś przednie skrzydło, które wcześniej solidnie oblało okolice. Fajnie się złożyło bo powietrze się oczyściło a krajobrazy zrobiły się jakaś tak przyjemniejsze dla oka :
W miejscowości Krąg odbiłem do lasu. Zaczęło się super, piękna droga, piękne lasy, pogoda przyjemna, ptaki śpiewają, nic tylko jechać :)
A potem zaczęły się schody - niemal dosłownie :) Droga przekształciła się w płyty (te z dziurami, nie wiem jak się fachowo nazywają) a podjazdy dochodziły do 12-14%... z sakwami, redukcja maksymalna a i tak sapałem jak przy oraniu pola :) Takimi górkami dojechałem do Wielina (wioska wyglądała na opuszczoną, zero żywej duszy na horyzoncie) gdzie znalazłem bardzo przyjemnie wyglądające jeziorko. Chciałem się nawet wykąpać ale plażę okupowała jakaś wielka rodzina w kamperze, nie chciałem im przeszkadzać, więc uzupełniłem bidony i ruszyłem w dalszą drogę.
Zaraz jak minąłem jezioro droga się popsuła i przez kilka km jechałem na stojąco, bo szlak był usiany dziurami i kałużami. Wtedy też okazało, się że oznaczenia dróg na mapach online można czasem włożyć między bajki. Ślad w dakocie poprowadził mnie prosto w las więc na szybko musiałem wybrać kierunek alternatywny i tym samym już w pierwszy dzień zmienić zaplanowaną drogę.
Tak dojechałem do Polanowa. Krótki postój na kanapkę i zdjęcie butów - stopy już znowu zaczęły dokuczać, tak więc nowe buty nie przyniosły poprawy, chyba należy pomyśleć o wizycie u lekarza, bo na BBTour będzie ciężko :/
Z Polanowa do Drzewian asfaltem, raz lepszym raz gorszym ale jechało się pozytywnie.
W Drzewianach zjechałem na boczną drogę w kierunku Białego Boru i co? Znowu planowaną trasę szlag trafił. Wywiozła mnie ona w kamienistą drogę, która po 1 km okazało się, że na dodatek jest totalnie zarośnięta i nieprzejezdna. Szybka nawrotka i na lekkim wkurwie, odganiając się od sfory psów z pobliskiego gospodarstwa wróciłem na drogę i obrałem kierunek boczną asfaltówką. Na to wszystko zaczęło również sączyć z nieba. W sumie wyszło super bo ochłoda się przydała a deszcz w takiej niewielkiej ilości nie przeszkadzał.
W Białym Borze nie posiedziałem długo tylko wskoczyłem na krajową 20 i prostą jak strzała drogą, przy o dziwo niewielkim ruchu dojechałem do miejscowości Gwda Wielka gdzie po raz kolejny wjechałem na szutry i różne inne dziwne nawierzchnie. Odtąd większość dróg do Wałcza stanowiły leśne dukty, dojazdy pożarowe i przecinki. Nie ukrywam, że jest to męcząca jazda, zwłaszcza z pełnymi sakwami, ale przy wolniejszym tempie wszystko można przetrzymać ;)
Gdzieś w okolicach miejscowości Borne Sulinowo, trafiłem na okrutnie dziurawą starą asfaltową drogę leśną, a na niej spotkałem pierwszego sakwiarza. Okazało się że bardzo miły starszy kolega wybrał się ze Śląska na 3 tygodniowy wyjazd :) Super :) Pogadaliśmy chwilę a potem nasze drogi prowadziły w rożnych kierunkach więc po miłym pożegnaniu każdy pojechał w swoją drogę. Ja zaraz po tym zatrzymałem się na małą pauzę przy leśnym zbiorniku retencyjnym.
Ciągle lasy, piaski, czasem kopne, korzenie na drogach, pełno owadów, gorąco, kurna odechciewało się momentami jechać. Pod koniec niechęć tak urosła, że zrezygnowałem ze skoku w bok aby zaliczyć dodatkową gminę i pojechałem najkrótszą drogą do Wałcza. Na miejscu szybkie zakupy na kolację i śniadanie, obowiązkowo cola i piwko i w te pędy na ośrodek.
A tam zmiany zmiany zmiany. Nie byłem tam już 10 lat (DZIESIĘĆ!!!) a wydaje się jakbym to jeszcze niedawno startował na mistrzostwach świata :( Pani na recepcji pamiętała mnie doskonale, a jak się okazało kolega, z którym trenowałem w latach 90-tych, jest obecnym z-cą dyrektora COSu, tym sposobem nocleg namiotowy przekształcił się w pokojowy-gratisowy z zimnym piwkiem w knajpce przy pogaduchach i wspomnieniach :)
Ale fajnie :)
Wieczorkiem przed spaniem nasmarowałem napęd, przepakowałem się i spać. Rano dalej w drogę
Kategoria 3. 100-?, Gminy, Pętle Wojewódzkie
25.35 km
01:08 h
Prędkość śr.: 22.37 km/h
Prędk. max.: 31.00 km/h
W górę: 152 m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:20.0 °C
Kal.: 1125 kcal
Rower: Radon
Praca
Wtorek, 11 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 0
24.71 km
01:06 h
Prędkość śr.: 22.46 km/h
Prędk. max.: 33.00 km/h
W górę: 218 m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:25.0 °C
Kal.: 1104 kcal
Rower: Radon
Praca
Poniedziałek, 10 sierpnia 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 1
Ostatnie załatwianie spraw przed wyjazdem i czyszczenie roweru :)
20.63 km
00:52 h
Prędkość śr.: 23.80 km/h
Prędk. max.: 32.00 km/h
W górę: 127 m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:25.0 °C
Kal.: 947 kcal
Rower: Radon
Praca
Piątek, 7 sierpnia 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0
Krótko, gorąco i się zgrzałem :) Kategoria 1. 0-50
46.21 km
02:01 h
Prędkość śr.: 22.91 km/h
Prędk. max.: 57.00 km/h
W górę: 288 m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:25.0 °C
Kal.: 2142 kcal
Rower: Radon
Upalnie, miastowo, lajtowo
Czwartek, 6 sierpnia 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0
Ciepło... wiatr stanął i nawet od morza niewiele chłodu ciągnęło. Mimo wszystko postanowiłem po pracy chociaż trochę się przejechać i sprawdzić czy z achillesem lepiej.Dwa podjazdy - pod szpital redłowski i serpentyny - z noga ok. Poza tym, że nie ma czym oddychać, jest w porządku. Wszechobecny pył zawalił mi cały rower, więc w weekend czeka mnie jeszcze czyszczenie.
Mimo wszystko trzeba sie oszczędzać, bo czasu coraz mniej do wyjazdu.
39.77 km
01:48 h
Prędkość śr.: 22.09 km/h
Prędk. max.: 36.00 km/h
W górę: 254 m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:24.0 °C
Kal.: 1800 kcal
Rower: Radon
Praca i delikatnie po mieście
Środa, 5 sierpnia 2015 · dodano: 06.08.2015 | Komentarze 0
W ramach kuracji chrupiącego achillesa nadal kręcę lekko i z głową.Maści i piguły pomagają, jest lepiej, ale czasu coraz mniej do wyjazdu i nie chciałbym go odwoływac z powodu małej kontuzji :)
23.45 km
01:05 h
Prędkość śr.: 21.65 km/h
Prędk. max.: 31.00 km/h
W górę: 181 m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:24.0 °C
Kal.: 1058 kcal
Rower: Radon
Praca
Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 0
Pewnie powinienem odpocząć i pojechać do pracy autem, ale po co... Nogi zmęczone, daje się to odczuć, dłonie i zadek obolałe a poza tym coś mi 'chrupie' w achillesie. Mam nadzieję że to nie odnowiło się zapalenie pochewek, które za mną się szwęda od jakiegoś czasu :(Krótko i spacerowo, na dziś wystarczy.
422.18 km
17:25 h
Prędkość śr.: 24.24 km/h
Prędk. max.: 49.00 km/h
W górę: 2237 m
CAD avg: 71
HR avg:111
Temp.:5.0 °C
Kal.:18210 kcal
Rower: 2Danger ex. Spec
Gminobranie w okolicach Olsztyna
Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 02.08.2015 | Komentarze 1
Zaczęło się od tego że Paweł zaplanował wyjazd po kilka gmin w okolicach Gdańska. Fajnie się złożyło, że akurat znalazłem czas, więc postanowiłem się z nim zabrać ale delikatnie zmienioną trasą. Oni (razem z Gosią i Jankiem) mieli wystartować z Ełku i kierować się na Olsztyn a ja startując z Olsztyna miałem do nich dołączyć w Sorkwitach.Pięknie wyszło, że od przyjazdu pociągu miałem jakieś 4h do spotkania więc postanowiłem zakręcić pętle wokół Olsztyna i przy okazji zebrać tamtejsze gminy do kolekcji.
Od rana w domu chaos, szybko przygotowałem dzieci na wyjazd do niani, zawiozłem je i utknąłem w korku wracając... Gdy dojechałem do domu, przebrałem się, dokończyłem pakowanie i okazało się, że z czasem do pociągu stoję 'na żyletki'. Szybko na rower i jak głupek pocisnąłem w kierunku Gdynia łamiąc po drodze sporo przepisów. Dotarłem 5 minut przed rozkładowym odjazdem ale pociąg okazał się spóźniony o 30 minut, do kas oczywiście jak to w sezonie kolejka ogromna więc od razu zrezygnowałem ze stania i udałem się do konduktora. O ile problemów z biletem nie było, to z miejscem jak to zwykle bywa, takowe się pojawiły. W końcu wylądowałem z rowerem w przedsionku zajmując zaszczytne miejsce przy kiblu.
Masa ludzi postanowiła spędzić weekend w Olsztynie i jechać właśnie tym pociągiem, więc ruch na drodze do kibla panował non stop, a moja trasa minęła mi na przesuwaniu roweru i przemieszczaniu się z kąta w kąt.
W końcu dotarłem do Olsztyna Zach, wysiadłem i od razu ruszyłem w trasę. Jako, że miałem opóźnienie około 20 minut, musiałem zagęszczać ruchy aby zdążyć na umówione spotkanie i nie dać czekać ekpie. Na starcie małe zakupy na shellu na wylocie z Olsztyna i jazda. Z krajowej 16-tki zjechałem szybko, zaraz za miastem i od razu trafiłem na fajną drogę, jechałem spokojnie aby się nie zamęczyć na początku a mimo wszystko Dakota całkiem szybko nabijała kilometry. Mijając kolejne wzniesienia, delektowałem się idealną pogodą na rower, pięknymi warmińskimi widokami i spokojem na drodze.
W pewnym momencie w lusterku zauważyłem czarne auto z niebieskim kogutem... hmm pomyślałem na początku, że to rządowe, ale jakoś dziwnie 'słabe' było :P Wyprzedzali mnie dwa razy zatrzymywali się przy zakrętach, w końcu podjechali do mnie zrównali się i poinformowali z uśmiechem, że za chwilę minie mnie peleton :) Okazało się, że jadę na trasie aktualnie rozgrywającego się wyścigu kolarskiego :P Dosłownie po 2 minutach stania na poboczu wyprzedził mnie peleton około 10 szosowców, pomachałem kolegom i ruszyłem dalej.
Było całkiem ciepło, a porównując z ostatnim tygodniem wręcz fantastycznie, więc napoje szybko znikały z bidonów, dlatego też jeszcze przed Sorkwitami zatrzymałem się na uzupełnienie paliwa i w końcu dotarłem na miejsce spotkania. Na liczniku 112 km, średnia prawie 28km/h.
Pod sklepem czekali już Paweł, Gosia i Janek. Dojechali kilka minut przede mną więc nasza synchronizacja udała się wzorowo :)
Zrobiliśmy 'szybkie' zakupy w sklepie, przygotowaliśmy się do drogi (usłyszałem przy okazji historię o drobnym wypadku Janka pod Mikołajkami, na szczęście rower cały a Janek skończył na odrapaniach i siniakach) i już razem ruszyliśmy krajową 16-tką.
Tempo wyraźnie spadło, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ z góry byłem nastawiony na przejazd turystyczny. Zignorowaliśmy zakaz wjazdu dla rowerów i pięknym asfaltem na 16-tce dojechaliśmy do Barczewa spędzając czas na rozmowach. W międzyczasie odwiedziliśmy BP aby kupić płyny i nie byłoby w tym nic specjalnego gdyby nie fakt iż Gosi wpadła latarka za wielki i ciężki regał z płynami do mycia szyb :) Musieliśmy większość butli wyciągnąć aby przesunąć szafę, heh pechowo wyszło ale latarka odzyskana.
Dalej za Barczewem oczywiście asfalt się wyraźnie pogorszył i te kilka km do Dobrego Miasta mierzyliśmy odporność naszych zadków na wstrząsy. W międzyczasie zrobiło się ciemniej i tym samym chłodniej, więc prawie wszyscy ubrali się cieplej i ruszyliśmy na Miłakowo. Asfalt miał być żyleta jak to mówi Paweł :) i faktycznie tak było - komfortowo, przyjemnie, tylko świerszcze i szum opon. Kolejny odcinek prowadził nas z Miłakowa do Ornety, gdzie staraliśmy się znaleźć stację paliwową aby wypić herbatkę ale bez powodzenia. Finalnie byliśmy zmuszeni dojechać aż do Elbląga.
Do Ebowa ;) dojechaliśmy jadąc po starej 7-ce - zerowy ruch i całkiem dobra nawierzchnia, na miejscu zajechaliśmy na stację (delikatnie łamiąc przepisy :P ) i postanowiliśmy zrobić dłuższy postój. Wciągnąłem dwa hotdogi (były mega smakowite), wypiłem pyszną, gorącą herbatę i zachciało mi się spać. Na szczęście nie tylko mi więc odosobniony nie byłem :) Niestety dłuższy postój sprawił, że ruszenie w dalszą drogę było znacznie trudniejsze a ochoty nasze zmalały niemalże do zera.
Po przekroczeniu rzeki w Elblągu, skończyły się pagórki i zaczęły się żuławskie równiny. Powoli zaczynało świtać, wiatru zero więc jechało się bardzo przyjemnie. Bez problemów i atrakcji dotarliśmy do Stegny gdzie odbiliśmy na Krynicę aby Paweł mógł zaliczyć brakujące gminy do kolekcji. Niechętnie tam się udałem (nie tylko ja z resztą) ponieważ akurat tamte gminy mam dawno odznaczone, ale co zrobić, plany były i zrealizować je było trzeba. Na szczęście Paweł zdecydował nie jechać o samej Krynicy ale jedynie do granicy gminy więc zaoszczędziliśmy ponad 10 km.
Po dojechaniu do gminy zrobiliśmy nawrotkę i udaliśmy się na prom. Na miejscu nie czekaliśmy długo, po 10 minutach prom podpłynął, zabrał nas i tym sposobem przeprawiliśmy się na drugą stronę Wisły. Dalej już poszło błyskawicznie, z Sobieszewa przez Przejazdowo szybko trafiliśmy na Gdańską starówkę. Zrobiliśmy fotkę pod Neptunem i ścieżkami rowerowymi tempem spacerowym udaliśmy się na Nowy Port i dalej nadmorskim DDRem do Brzeźna (szybkie fotki na molo), Sopotu (wizyta w McDonaldzie po kawkę) i do Gdyni.
Gosia ewidentnie miała dość, Jankowi się nie chciało zwiedzać, a ja myślałem już tylko o zimnym piwku :)
Wyjazd fajny i w gminy owocny - wpadło 16 nowych. Spokojne tempo i normalniejsza pogoda sprawiły, że przyjąłem dystans niemalże bezboleśnie - lekkie bóle były ale wszystko znośnie :)
Ile wypiłem nie mam pojęcia ale hektolitry :)
Mam nadzieję że nie będzie to mój ostatni taki wyjazd w tym roku :)
Zaliczone gminy: Barczewo, Biskupiec, Dywity, Dźwierzuty, Gietrzwałd, Godkowo, Miłakowo, Olsztyn, Pasłęk, Pasym, Purda, Sorkwity, Stawiguda, Szczytno - teren miejski, Szczytno - obszar wiejski, Świątki
Miejscówka w pociągu© mxdanish
Selfie na trasie© mxdanish
Piękna droga w okolicach Pasymia© mxdanish
Panorama w okolicy Bartążka© mxdanish
Na krajowej 16-tce© mxdanish
Mały remanent na BP :)© mxdanish
Selfie z Gosią w Elblągu© mxdanish
Wschód słońca nad Żuławami© mxdanish
Na promie© mxdanish