Info

Witam na moim blogu rowerowym :) Zostawilem z tyłu w
sumie: 53796.12 km
offroad: 2520.45 km
średnia: 23.21 km/h i jeszcze jestem za cienki aby smigac szybciej ;)
Pozdrawiam mxdanish
Wiecej o mnie.









Odwiedzone regiony

Statystyki
Ostatnie zdjęcia
Wpisy archiwalne w kategorii
3. 100-?
Dystans całkowity: | 15608.97 km (w terenie 600.50 km; 3.85%) |
Czas w ruchu: | 642:12 |
Średnia prędkość: | 24.31 km/h |
Maksymalna prędkość: | 74.00 km/h |
Suma podjazdów: | 81940 m |
Maks. tętno maksymalne: | 169 (85 %) |
Maks. tętno średnie: | 145 (73 %) |
Suma kalorii: | 577604 kcal |
Liczba aktywności: | 67 |
Średnio na aktywność: | 232.97 km i 9h 35m |
Więcej statystyk |
261.88 km
09:42 h
Prędkość śr.: 27.00 km/h
Prędk. max.: 60.00 km/h
W górę: m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:8.0 °C
Kal.:15826 kcal
Rower: 2Danger ex. Spec
Bydgoszcz-Rumia 250km
Niedziela, 9 listopada 2014 · dodano: 09.11.2014 | Komentarze 1
Trasa planowana od tygodnia, dzień wybrany wcześniej ponieważ był to jedyny, który mi pasował i byłem w pełni zdany na losową pogodę. Prognozy były w porządku ale jak się okazało realia pokazały zupełnie coś innego.Wiaterek był słaby i owszem ale kierunek nieco inny, na tyle inny, że zamiast w plecy miałem stale z boku lub w twarz.
No ale od początku...
4:57 pociąg z Gdyni Głównej, więc pobudka o 3:45, spakowany byłem wcześniej więc wskoczyłem w ciuchy i na rower (śniadanie postanowiłem zjeść w pociągu). Droga na dworzec pięęęękna, 2 samochody minąłem i pozwoliłem sobie bezkarnie omijać ścieżki.
Pociąg ruszył o czasie, szybko zjadłem dwie bułki, popiłem i ułożyłem się na drzemkę. Średnio wyszło bo obok w przedziale niezbyt trzeźwi goście darli paszcze, ale to nic.
7:20 w Bydzi, w planie miałem krotki objazd centrum żeby odkurzyć stare śmieci ale nie udało się.... Na dworcu powitał mnie siąpiący deszcz i meeeega mgła :( No cóż zapowiadała się mokra podróż.
Ubrałem byłem ciepły ale wilgoć z mgły plus wiatr i od razu poczułem przenikliwe zimno. Nic to trzeba jechać.
Z Bydzi ścieżkami także wolno i ostrożnie, pełno liści i ślisko więc musiałem uważać. Potem wypróbowałem nową DDR do Koronowa - ktoś odwalił świetną robotę, jedzie się super fajnie, lasami, nowa kładka na Brdą robi wrażenie. Super.
Potem standardowo asfaltem. Pierwsze 3.5h we mgle :( deczko zmarzłem ale potem na chwilę wyszło słońce więc palce mi wróciły do normy ;)
Generalnie nie nastawiałem się na średnią, w planach miała być lajtowa wycieczka z przerwami i tak też wyszło, bez spinki, spokojnie.
Zdrowotnie muszę przyznać, że całkiem przyzwoicie, dłonie się powoli przyzyczajają, stopy super, nowe pedały za namową Pawła (dzięki!!!) działają i ból stóp ustąpił. Jedynie tyłek ucierpiał ale jechałem na starym siodle bo Brooksa przełożę dopiero na wiosnę. Zimą więcej na MTB będę latał więc tam zostanie na kilka miesięcy.
Do domu dojechałem o 18:30, pół godziny później niż planowałem ale to nic :)
Podobało mi się.
Wnioski są trzy:
- za dużo wziąłem do plecaka mimo iż miałem na prawdę niewiele
- power bank na baterie 18650 to mega posuniecie :) działa bombastycznie :)
- MUSZĘ popracować nad kadencją :( Jadę jak muł, potwierdził to dzień dzisiejszy i wcześniejszy niedzielny trening w peletonie. Ale jak to zrobić to nie wiem, liczę na fora i wujka google ;)
aaaa no i mapka
(do całości dystansu dodana jest poranna droga na pociąg)
131.50 km
04:34 h
Prędkość śr.: 28.80 km/h
Prędk. max.: 57.00 km/h
W górę: m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:14.0 °C
Kal.: 8137 kcal
Rower: 2Danger ex. Spec
Zdrowy rower vol.4
Niedziela, 2 listopada 2014 · dodano: 02.11.2014 | Komentarze 0
Kilka dni temu plany grupowego treningu pojawiły się na grupie C3C na fejsbuku, więc postanowiłem się sprawdzić ze starymi wyjadaczami :)Pętla na 120 km plus dojazd do Witomina do sklepu Zdrowy Rower w Gdyni. Na fejsie zgłosiło się ponad 40 osób ale nie chciało mi się wierzyć w taką frekwencję. na miejscu - wielkie zdziwienie: 38 osób!!!! normalnie masowa impreza :)
Ruszyliśmy spokojnie (pierwotny plan słyszałem miał być na 26 km/h), zjazd do centrum Gdynia, serpentynami na pogórze a potem kierunek Kosakowo/Pierwoszyno i tu prędkość przelotowa 42-43 km/h, no piknie pomyślałem, w tym tempie dojadę do Mrzezina i do domku ale na szczęście po podjeździe Mrzezińskim tempo się stonowało i stanęło na 33-35 więc jakoś uszło się utrzymać w peletonie.
Jeden wielki wniosek - cienki leszczyk jestem :) odjeżdżali mi jak dzieciakowi :)

Grupówka przed startem

Peleton w drodze

Tymczasowe tyły peletonu :) z Adamem Żuchlinskim

Takie tam :)

I oczywiście samojebka na koniec :)
Liczę że jeszcze z nimi wyskoczę pokręcić :)
159.16 km
05:26 h
Prędkość śr.: 29.29 km/h
Prędk. max.: 46.00 km/h
W górę: m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:24.0 °C
Kal.: 9758 kcal
Rower: RIP - Merida składak
Zuławy Wkoło
Niedziela, 14 września 2014 · dodano: 14.09.2014 | Komentarze 3
Pierwszy raz na tzw. 'Cyklicznej depresji' :) 150 km całkiem dobrych dróg i 9 km MEGA MEGA fatalnych...Pierwsze 90 km poszło w sumie nawet nie wiem kiedy. Spokojne tempo, wiatr boczny ale w nie wiem czy pomagał czy przeszkadzał. Jechaliśmy w grupie 4 osób. Pierwszy postój na 2-3 minuty i napełnienie napojów i przy okazji wciągnąłem kawałek placka drożdżowego (bardzo smaczny tak na marginesie ;) ).
Od tego momentu zaczęło się robić gorąco. Słońce paliło a napoje znikały z bidonów w zastraszającym tempie, tak więc na 120 km drugi postój, znowu napoje i tym razem kilka pierogów leniwych na masełku i z cukrem podbudowało moje morale ;)
Ruszyliśmy dalej i od razu wiatr zaczął przeszkadzać. Rozdmuchał się w kilka minut i doszedł do poziomu wkurzającego. Do tego stopnia że momentami prędkość spadała poniżej 25 km/h :/
20 km przed metą zaczęło się robić nieprzyjemnie. Tyłek na nowym Brooksie dystans zniósł niewiarygodnie dobrze, stopy dla odmiany dokuczały dramatycznie. Odczucie parzenia na podeszwach było tak okropne że momentami miałem ochotę zwymiotować z bólu.
Nie wiem co jest przyczyną ale jak tylko minąłem metę i dojechałem na miejsce posiłku buty poszły w kąt a stopy wreszcie odpoczęły. Może nadchodzi czas na zmianę butów? A może za lekko je zaciskam? Nie mam pojęcia. W każdym razie dyskomfort był ogromny :/
No tak ale jakoś się doturlałem.
Czas netto: 5:26,59
Czas brutto: 5:34,19
Czyli niecałe 8 minut na dwie przerwy. Nowy rekord na 100km - 3:18,22
Generalnie - na plus :)
204.74 km
07:30 h
Prędkość śr.: 27.30 km/h
Prędk. max.: 51.00 km/h
W górę: m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:20.0 °C
Kal.:12226 kcal
Rower: RIP - Merida składak
Ostatnia pętla urlopowa
Piątek, 15 sierpnia 2014 · dodano: 15.08.2014 | Komentarze 0
Nadszedł znienawidzony ostatni dzień urlopu.Plan był taki aby zrobić powyżej 200 km i odwiedzić Stańczyki. Od początku coś było nie tak. Nie dałem rady podnieść się na 4 wiec juz na starcie miałem 1.5 h w plecy. Start o 5:30, termometr pokazuje 15 st. także od razu ucieszyłem się ze ubrałem ciepłą bluzę. Pierwsze 2 h nie mogłem się pozbierać :( noga nie podawała jak powinna, czułem wielkego muła i nic więcej, no ale jadę dalej. Im dalej w las tym lepiej i stopniowo łapałem swój rytm.
Do Gołdapi bez utrudnień, tyłek ok, dłonie również, generalnie git ;) na horyzoncie zaczęły zbierać się chmury i to bardzo brzydkie. Szybka decyzja i rezygnuję ze Stańczyków, kieruję się jak najszybciej na południe. Uciekam jednej deszczowej chmurze ale druga mnie dopada.10 km przed Oleckiem zlało mnie konkretnie ale szybko schnę.
Później trasa spokojna i.... na sam koniec, 5 km od domu znowu mnie mocy deszcz. Ledwie zdążyłem ubrać ortalion ;) chyba nie dane mi dojechać z suchymi butami ;)
Trasa zrobiona, zadowolony ;) zdjęć nie robiłem bo mi się nie chciało ;p
101.16 km
03:44 h
Prędkość śr.: 27.10 km/h
Prędk. max.: 45.00 km/h
W górę: m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:23.0 °C
Kal.: 6034 kcal
Rower: RIP - Merida składak
Pętla Giżycko
Wtorek, 12 sierpnia 2014 · dodano: 12.08.2014 | Komentarze 0
Miało być niezbędne minimum 60 km ale dobrze się jechało więc skoczyłem pod Giżycko. Niestety płynów miałem tylko na krótki przejazd więc szybko zacząłem odczuwać braki. Na szczęście pewien pan dolał mi wody więc jakoś dotrwałem. Spory ruch na trasie ale przynajmniej pogoda była idealna :)
118.32 km
04:04 h
Prędkość śr.: 29.10 km/h
Prędk. max.: 43.00 km/h
W górę: m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:19.0 °C
Kal.: 7228 kcal
Rower: RIP - Merida składak
Pętla wczesną porą
Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 3
Nie ma kiedy jeździć to trzeba kręcić po nocy :/ Miałem wyjechać o 3 ale ciężko mi było się podnieść.Piękny asfalt, dobra droga na szybkie kręcenie, na początku noga nie podawała ale potem jakoś poszło.
151.42 km
07:24 h
Prędkość śr.: 20.46 km/h
Prędk. max.: 47.00 km/h
W górę: m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:27.0 °C
Kal.: 8241 kcal
Rower: RIP - Merida składak
Dzień 3 - 151 km - Tour de Pomorze
Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 07.07.2014 | Komentarze 1
Finał :)Miało być pięknie bo ostatni dzień w planach był najkrótszy ale okazało się zupełnie inaczej.
Od rana doskwierał mi achilles (po uderzeniu z pierwszego etapu) a i powoli dupa, dłonie i stopy też dawały znać o sobie.
Mimo wszystko pełen entuzjazmu wstałem rano, zapakowałem się i pojechałem do centrum Ustki odwiedzić latarnię (jedną z czterech które chciałem dziś zaliczyć).
Zaczęło się git. Wsiadłem, rozruszałem stopę i dało się jechać. Bocznymi drogami głownymi pojazdami jakie mijałem były rowery więc czułem się jak w domu :)
Po drodze na Smołdzino w Objeździe odwiedziłem stary ryglowy kościół.
Oraz zajechałem żeby postawić stopę w Słowińskim Parku Narodowym ;) oraz zobaczyć elektrownię wodną w Smołdzinie
Minęło 40km więc stwierdziłem że postój zrobię w Czołpinie pod latarnią. Dojeżdżając na miejsce okazało się że aby do niej dojść należało wspiąć się na masę schodów... no cóż chęci zabrakło więc tylko fotka z dołu i poszełem szukac miejsca na odpoczynek poza lasem bo w nim owady by mnie zżarły.
I tu pojawił się mega problem. Po przerwie nie mogłem posadzić dupska na siodełku :(
Ból był inny niż wcześniej, bardziej parzył niż bolał...
Doszełem do wniosku że wina lezy w spodenkach. Decathlonowe spodenki z najwyżej półki wkładką po prostu nie oddychały a skóra się do nich przykleiła :(
Nie było wyjścia musiałem założyć wczesniejszą parę. I co? Po 30 minutach jazdy tyłek wrócił do normy!!
Bolał, a jakże, ale ból był na tyle znośny że mogłem jechać.
Mimo wszystko nie chciałem ryzkować. Bolący tyłek i achilles (o ten drugi się martwiłem bo objawy miałem jak podczas kontuzji kilka lat temu, która skończyła się zapaleniem pochewek ścięgnistych) zmusił mnie do wybrania mniejszego zła.
Postanowiłem skrócić trasę i prostu z Główczyc udać się najkrótszą droga do domu.
Pętla dookoła województwa została zamknięta ale trasa skróciła się z 745km planowanych do 695 finalnie.
Mam nadzieję że nie będę tego żałował ale nie zauważyłem że wszelkie kontuzje goją się o wiele dłużej niż 15-20 lat temu ;) więc wolałem ryzyko odłożyć na inną okazję.
W każdym razie podumowując całą wycieczkę:
- jestem obolały ale żyję
- odrętwiałe palce u rąk i stóp pewnie przejdą za kilka tygodni :)
- zdrowie jest ale mimo wszystko następne wycieczki tego typu będą podzielone na krotsze odcinki, żeby mieć więcej frajdy z jazdy, zdjęć a nie jechać po to aby zdążyć do kwatery
- następnym razem tylko namiot
- satysfakcja mega :) pierwsza tego typu wyprawa udana
- rower się sprawił w pełni, bez zarzutu, bez awari i bez gumy :)
Kategoria 3. 100-?, Ok. Rumii, Pętle Wojewódzkie, Gminy
233.24 km
10:15 h
Prędkość śr.: 22.76 km/h
Prędk. max.: 48.00 km/h
W górę: m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:28.0 °C
Kal.:13320 kcal
Rower: RIP - Merida składak
Dzień 2 - 233 km - Tour de Pomorze
Piątek, 4 lipca 2014 · dodano: 07.07.2014 | Komentarze 0
Taaaak dzień drugi... Postanowiłem sie wyspać :)Wstałem spokojnie o 6:30, wypiłem herbatkę owocową, zjadłem kanapki, spakowałem się, jeszcze kilka rzutów okiem na mapę i w końcu trzeba było ruszyć.
Zdziwienie było wielkie ponieważ zad mi nie dokuczał (na początku), tak więc pełen optymizmu zacząłem sobie spokojnie kręcić, spokojnie ponieważ założony dystans miał być o prawie 100km krótszy.
Nauczony wczorajszym leśno piaskowym babolem postanowiłem przepytać miejscowych o drogi które sobie założyłem. Okazało się że niestety większość jest w remoncie i to zaawansowanym, tak więc po przedyskutowaniu możliwości trasa się zmieniła na korzyść bardziej głównych dróg.
Tak siak czy owak trzeba było jechać i mimo że nie miałem zajeżdżać to zostałem poczęści zmuszony do odwiedzin Chojnic.
Z Czerska na Chojnice jechałem krajową 22-ką. Mimo że droga o dużym ruchu, pobocze dało spokojną jazdę.
W Rytlu szybkie zakupy, i fota górującej wieży kościoła.
Było jeszcze względnie wcześnie więc odkryte tereny i poranne słońce nie męczyło specjalnie choć miałem świadomość że później będzie ogień.
W Chojnicach przyjąłem kierunek pułudniowy zachód, omijając Człuchów, tak aby odwiedzić skrajny zakątek województwa - Dębrzno. Po drodze mijałem ciekawy kościółek w Strzeczonej i dalej znowu pola i pola. Wiatr był silny ale boczny (fartem).

Drewniany kościół w miescowości Strzeczona© mxdanish

Dzwonnica kościoła w miescowości Strzeczona© mxdanish

Pole zbożowe w Gockowie© mxdanish
Prosta szeroka droga doprowadziła mnie tam bez przeszkód, dalej odbiłem na krajową 20-tkę na Miastko.
Tu mi trochę dmuchnęło w plecy, przed samym Miastkiem długi zjazd, więc fizycznie odpocząłem :)
W miastku pauza wymuszona przez stopy. Strasznie mnie piekły podeszwy więc wnioskuję że trzeba wymienić wkładki :)
Połaziłem chwilę bez butów, zmuszony byłem odgonić się od miejscowych żulików, którzy bardzo nachalnie usiłowali nawiązać rozmowę na temat roweru i 'paczek' które wiozę :)
Zdjęcie ronda w Miastku i kierunek Słupsk.
Na początek przez około 10km jechałem krajową 21-ką, jednak za namową kolego odbiłem w Dretyniu na drogę równoległą.
Wstępnie nawierznia słaba (choć nie tak słaba jak w okolicach Prabut z dnia poprzedniego) ale potem nowy asfalt, cisza, drzewa, zerowy ruch oddały mi przyjemność z nawiązką :)
Na drogę 21 wbiłem się z powrotem przed Kobylnicą, gdzie powitał mnie meeega wielki korek w kierunku południowym. Ludzie chyba wracali z jakiegoś festynu bo w sumie weekend sie jeszcze nie skonczył i było zbyt wczesnie na powroty znad morza :)
Wszędzie po bokach królowały wiatraki.
Słupsk przebrnąłem przez ścieżki rowerowe i udałem się na ostatni odcinek drogi do Ustki, gdzie czekał na mnie nocleg w jakimś pensjonaciku. Te ostatnie 20km zjechałem szerokim poboczem delektując się widokiem zachodzącego słońca :)
Do Ustki dotarłem szybciutko i przez samo miasto jeszcze szybciej pognalem na plażę żeby zdążyć przed zachodem słońca nad Bałtykiem :)
I udało się !! W ostatniej chwili :)
O kwaterze szkoda pisać bo dawno nie spałem w takiej ruderze ale było to tylko na jedną noc więc machnąłem ręką i poszedłem spać.
Drugi dzień minął nie najgorzej. W sumie trasa niewiele zmieniona od oryginału, zjechana bez przeszkód i bez większych bóli.
Najgorzsze miało przyjść jutro :/
Kategoria 3. 100-?, Ok. Rumii, Pętle Wojewódzkie, Gminy
311.39 km
14:00 h
Prędkość śr.: 22.24 km/h
Prędk. max.: 53.00 km/h
W górę: m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:25.0 °C
Kal.:17561 kcal
Rower: RIP - Merida składak
Dzień 1 - 311 km - Tour de Pomorze
Czwartek, 3 lipca 2014 · dodano: 07.07.2014 | Komentarze 1
No więc wreszcie nadszedł dzień do którego żonę przygotowywałem od kilku miesięcy :) Wypuściła mnie na kilka dni na rower :D:D
Plan był taki aby objechać województwo pomorskie w miarę możliwości jak najbliżej granicy wielką pętlą i wrócić do domu. Wstępny kształt trasy obliczony na gpsies podał trasę około 740km więc postanowiłem rozłożyć ją na 3 dni, przy czym w pierwszym dniu chciałem przy okazji przeskoczyć swój rekord przelotu dobowego (do tej pory 300km)W trasę w sumie ruszałem przygotowany, lista rzeczy zrobiona i wszystko zapakowane, sakwy pełne i cholernie ciężkie O_O, aparat w torbie na kierownicy, loger gps włączony i w drogę.
Start - 4:15 rano
Drogi przez całe Trómiasto nie ma sensu opisywać, ponieważ mimo wczesnej godziny ruch już był całkiem pokaźny i byłem skazany na kulanie się po DDR-ach, co w niektórych miejscach do przyjemności nie należało.
Jak już dotarłem do Gdańska nie mogłem się oprzeć aby nie odwiedzić Neptuna :)
Z Gdańska obrałem kierunek Sobieszewo gdzie do promu w Świbnie dostałem się bez większych przeszkód. Chociaż nie... Musiałem stale uciekać przed kropiącym deszczem, co na szczęście mi się udało, gdyż w okolicach Wisły już powoli przechodziło bokiem.
Deszcz za plecami dał pikny pozytywny widoczek :P
A przy okazji czekania na prom oraz samej przeprawy wykorzystałem czas na żarcie i popitkę.
Z promu na martwej Wiśle droga ciągnęła się przez Żuławy, czyli płasko, jeszcze bezwietrznie i... trochę nudno :)
Wszędzie pola i pola a dopiero po jakimś czasie krajobraz urozmaicony został przez siatkę kanałów i kanalików, dopływów, rzeczek itd.
Przejeżdżając przez most w Kępkach nad Nogatem, kierunek jazdy zmienił się typowo na południe, a że powoli zwiększała się siła wiatru akurat z tego kierunku, zaczęło się robić odrobinę ciężej. Na szczęście nie był to wiatr bardzo silny choć odczuwalnie przeszkadzał.
W sumie zaraz za mostem wbiłem się na krajową 22 i tak dojechałem do Starego Pola. Tu krótki odpoczynek, zakupy płynów w sklepie, szybka fota jakiejść fabryki i dalej w trasę.
I tu powoli zaczął się zmieniać krajobraz z równinnego na pagórkowaty. W sumie to się nawet cieszyłem ponieważ monotonia równin Żuławskich zaczęła już mnie nudzić. Na kilku nawet niewielkich podjazdach zdałem sobie jednak sprawę, że mimo iż sakw nie mam wypełnionych po brzegi to są one wyraźnie odczuwalne na każdej górce. Dodając do tego fatalny stan nawierzchni, ciągnący się nieraz przez 20km, daje to razem całkiem niezły wysiłek :)
W okolicach Budzisza spotkałem dwie ciekawe atrakcje :)
Pierwsza to wyścig z młodym zającem - siedział sobie na drodze i późno mnie zauważył/usłyszał. Wyrwał do przodu jak głupi i mimo iż leciałem około 32km/h to skubaniec mi spokojnie uciekał :)
Druga to te właśnie ruiny wiatraka. Niestety czas mnie gonił więc nie zwiedziłem wnętrza i nie mam pojęcia jak jest w środku.
Dalej droga prowadziła mnie ciągle przez otwarte przestrzenie, stale na smażalni :/ Odbiło mi się to po wycieczce zjaranymi rękami, karkiem i udźcami :) W Pudłowcu przejeżdżałem obok ruin jakiegoś XVI wiecznego pałacu. Musiał być niegdyś piękną budowlą.
Tuż pod Prabutami pojawiło się kilka odcinków zalesionych więc odpocząłem od słońca i skorzystałem tez aby zrobić dłuższą pauzę.
Jak na razie zmęczenia brak, plan założony był realizowany a z rowerem nic się nie działo.
I w końcu przy trasie jakieś jezioro!! Tyle km zrobionych żeby przejeżdżać koło jeziora. Nieźle :) Na Mazurach byłoby to nie do pomyślenia :D
Kolejnym etapem było przedostać się na drugą stronę Wisły, a że jedyną opcją był most w Kwidzynie więc tak też zrobiłem, nie ma co na ten temat pisać ponieważ jechałem krajową 55-ką, ruch niewielki więc jakoś poszło. Kwidzyn okazał się ładnym miastem i ku mojemu zdziwieniu bardzo górzystym, takie małe Polskie San Francisco. Oczywiście nie mogłem nie odwiedzić zamku oraz zobaczyć osławionego już wychodka ;) No i oczywiście walnąć modnej ostatnio samojebki :P
Przez Wisłę przejechałem nowym mostem, dalej trochę lasem aż przedostałem się na drugą stronę autostrady A1. Na mojej trasie ruch niemalże zerowy także wszystko szło cacy.

Nowy most nad Wisłą w Kwidzynie© mxdanish

Tnel w okolicy miejscowości Opalenie© mxdanish

Autostrada A1 z mostu w Kopytkowie© mxdanish
Za plecami miałem już 280km więc powoli dochodziło zmęczenie a za Kasparusem trafił mnie szlag...
Okazało się że to co na mapie jest oznaczone jako szlak rowerowy, w rzeczywistości jest drogą leśną w kopnym piasku. Koła zapadały mi się 8-10 cm głęboko więc nie było mowy o jakiejkolwiek jeździe. Było późno, zachód się zbliżał a ja miałem przed sobą 10km marszu w piasku. Właśnie wtedy przy jakiejś okazji upadł mi rower uderzając mnie pedałem prosto w ścęgno achillesa, przez co trochę utykam do teraz.
No cóż, straciłem ponad 40 minut na tym odcinku ale było wartoaby zrobić te dwa zdjęcia (przynajmniej tak mi się wydaje :P)

Leśna droga z Kasparusa do Osiecznej© mxdanish

Stary most kolejowy w Osiecznej o zachodzie słońca© mxdanish
Miło, przyjemnie, łądny pokój, gorąca herbata, szybkie smarowanie napędu i lulu.
A z okna miałem tak :)
Dwa wnioski po dzisiejszym dniu - 311 km z sakwami, to trochę dla mnie za dużo. Zwłaszcza w perspektywie dwóch kolejnych dni jazdy na tez całkiem sporych dystansach.
Drugi wniosek to taki, ze kolejna wycieczka tego typu tylko z namiotem. Bez stresu że muszę dojechać do jakiejśc konkretnej kwatery.
To tyle :)
Kategoria 3. 100-?, Ok. Rumii, Pętle Wojewódzkie, Gminy
133.00 km
04:53 h
Prędkość śr.: 27.24 km/h
Prędk. max.: 51.00 km/h
W górę: m
CAD avg:
HR avg:
Temp.:14.0 °C
Kal.:10339 kcal
Rower: RIP - Merida składak
Kierunek - pętla dookoła jeziora Żarnowieckiego
Sobota, 14 czerwca 2014 · dodano: 14.06.2014 | Komentarze 2
Dziś planów było kilka, wszystko zależało od pogody.Podniosłem się wcześnie rano, za oknem zobaczyłem deszcz więc budzik ustawiłem na 3:20 i jeszcze na godzinkę przytuliłem poduchę. Po 4 pobudka, szybkie małe śniadanie, napełniłem bidony i w drogę.
Kierunek Puck i dalej Krokowa no i oczywiście w ciągu pierwszych 30 min zlał mnie deszcz :( Zaraz potem się rozpogodziło na tyle że droga była sucha ale 10 minut opadów wystarczyło abym trasę robił w mokrych butach :/
Trasa fajna, prosta bez większych wzniesień więc na bank będzie powtórka.
Przy Żarnowcu stoczyłem bój ze wzmagającym się wiatrem prosto w twarz ale zaraz potem odbiłem sobie z nawiązką kiedy dmuchnęło w plecy.
Zrobiłem jedynie krótkie przerwy na kilka fotek więc niewiele mam do pokazania :)

Bele siana na polu© mxdanish

Widok na rury elektrowni wodnej w Żarnowcu© mxdanish

Jezioro Żarnowieckie Czymanowo© mxdanish